Piłkarze Podbeskidzia wygrali pierwsze spotkanie w tym sezonie Ekstraklasy. Pokonali u siebie Ruch Chorzów 3:0. "Drugą połowę w naszym wykonaniu mogę określić krótko: masakra" - mówił trener gości, Jan Kocian. "Zabrakło nam koncentracji, szczególnie gdy przeciwnik wykonywał stałe fragmentach gry. Do tego doszły błędy w indywidualnym kryciu" - podkreślał.

Przed spotkaniem fani drużyny z Bielska-Białej liczyli, że ich pupile zwyciężą dzięki sprowadzonemu kilka dni temu z Korony Kielce Maciejowi Korzymowi. Wychowanek Startu Nowy Sącz, grający później m.in. w Sandecji i Legii Warszawa, spełnił te oczekiwania, zdobywając pierwszą bramkę. Gdy schodził w 69. minucie kibice głośno skandowali "dziękujemy".

Trener "Górali" Leszek Ojrzyński zdecydował, że w bramce jego drużyny stanie nie Richard Zajac, a Michal Peskovic. Przed wyjazdem do Danii (skąd wrócił przed sezonem) występował w drużynie z Chorzowa. W niedzielę nie dał się pokonać byłym kolegom.

Podbeskidzie najlepszą okazję przed przerwą do zdobycia gola miało w siódmej minucie. Po strzale z rzutu wolnego Macieja Iwańskiego i rykoszecie, Krzysztof Kamiński z trudem wybił piłkę na róg.

W przerwie Ojrzyński zdecydował się na zmianę - za Roberta Demjana wszedł Krzysztof Chrapek, co podziałało mobilizująco na kolegów. W 46. minucie był bliski zdobycia gola, ale ostatecznie pierwszy gol padł trzy minuty później. Pod bramką Ruchu powstało olbrzymie zamieszanie, najwięcej zimnej krwi zachował Korzym i umieścił piłkę w siatce.

Tylko 10 minut musieli czekać kibice na kolejną bramkę. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Iwańskiego piłka trafiła do Tomasza Górkiewicza, a ten nie zmarnował okazji.