"Po pięciu przebytych kontuzjach zastanawiałem się, czy w ogóle jechać na mistrzostwa Europy. Pojechałem, a wynik, który osiągnąłem, dałby mi złoto na igrzyskach olimpijskich i mistrzostwach świata. Zresztą dla mnie ten srebrny medal to więcej, niż złoto ubiegłorocznych mistrzostw świata" - mówi w rozmowie z RMF FM Paweł Fajdek - drugi w rzucie młotem na zakończonych w niedzielę w Zurychu mistrzostwach Europy. Polak opowiada też o swojej ostatniej kontuzji i zachęca do przybycia na sobotni Memoriał Kamili Skolimowskiej w Warszawie.

Kacper Merk: W rzucie młotem medal mistrzostw Europy jest chyba równoznaczny z medalem mistrzostw świata?

Paweł Fajdek:
Powiem nawet więcej - od wielu lat na mistrzostwach Europy jest wyższy poziom niż na mistrzostwach świata czy nawet igrzyskach olimpijskich; Szymon Ziółkowski z wynikiem z Zurychu byłby medalistą i na mistrzostwach świata w Moskwie, i na igrzyskach w Londynie. A gdybym ja rzucał tyle, co w Szwajcarii, wygrywałbym wszystkie ostatnie imprezy. Rzut młotem to typowo europejska konkurencja, ze ścisłej światowej czołówki spoza naszego kontynentu jest tylko kolega z Tadżykistanu, ale poza nim faktycznie - wszystko, co najlepsze, jest od nas.

Biorąc pod uwagę twoje kontuzje, wynik z mistrzostw świata można chyba określić jako rewelacyjny?

Dla mnie to jeszcze większy sukces niż wywalczony przed rokiem tytuł mistrza świata. Od tamtej pory miałem pięć poważnych kontuzji, które przeszkadzały w tym, by w ogóle pojechać na mistrzostwa Europy, a co dopiero myśleć o walce o medale. Już w Zurychu okazało się jednak, że z dokuczającymi mi ostatnio plecami nie ma tragedii - z mojej głowy wyrzuciłem pojęcie bólu, wykonałem dwa mocniejsze treningi, a to przełożyło się na 82 metry w konkursie finałowym i w efekcie drugie miejsce.

A co właściwie dolega twoim plecom?

Na szczęście nie są to problemy z kręgami, a jedynie z przyczepami i mięśniami głębokimi, co sprawia jednak, że trudno dotrzeć do tych miejsc. Przed mistrzostwami pracowało ze mną aż sześciu fizjoterapeutów i wspólnie udało nam się znaleźć sposób radzenia sobie z tym bólem. Mogę też zapewnić, że nie odpuszczę końcówki sezonu - już we wtorek wybieram się na trening, by w sobotę wystartować na Memoriale Kamili Skolimowskiej w Warszawie, a pod koniec sezonu czeka mnie jeszcze Puchar Świata w Marrakeszu.

Czy w sobotę na Stadionie Narodowym możemy spodziewać się równie dalekich rzutów, jak na mistrzostwach Europy?

Myślę, że tak, choć pewną zagadką będzie dla wszystkich koło - nie będzie ono tradycyjnie betonowe, a ze specjalnej amerykańskiej sklejki. Oczywiście nigdy na czymś takim nie rzucałem, więc pierwszy kontakt będę miał w piątek, podczas treningu. W tym sezonie mieliśmy już pewien przedsmak takiego koła, podczas rzutów przez Odrę we Wrocławiu. Tam wypadło to nieźle, mam nadzieję, że w Warszawie będzie podobnie i że poślę młot na odległość 80 lub 81 metrów.

(abs)