W piątek w Planicy odbędzie się pierwszy z trzech konkursów kończących sezon 2018/19 Pucharu Świata w skokach narciarskich. Rywalizacja rozpocznie się o godzinie 14.30, a udział w niej weźmie pięciu Polaków.

Czwartkowe kwalifikacje wygrał Japończyk Ryoyu Kobayashi. Drugi był Niemiec Markus Eisenbichler, a trzeci Słoweniec Timi Zajc. Kamil Stoch zajął szóste miejsce, Dawid Kubacki siódme, Piotr Żyła 10., Jakub Wolny 18., a Maciej Kot 31. Z biało-czerwonych awansu nie wywalczył tylko Stefan Hula, który był 64.

Emocje podczas słoweńskich zawodów będą nieco ograniczone. Wszystko dlatego, że Kryształową Kulę za triumf w klasyfikacji generalnej cyklu już wcześniej zapewnił sobie Kobayashi. Ma aż 588 punktów przewagi nad drugim Austriakiem Stefanem Kraftem, a do końca pozostały jeszcze tylko dwa indywidualne konkursy, w których łącznie można zdobyć maksymalnie 200 pkt.

Wciąż toczy się za to walka o małą Kryształową Kulę w lotach. W tej klasyfikacji również prowadzi Kobayashi, jednak nad drugim Eisenbichlerem ma tylko 16 pkt, a nad trzecim Stochem - 20.

W sobotę odbędzie się rywalizacja drużynowa, a w niedzielę ostatni konkurs sezonu, w którym wystąpi tylko czołowa "30" klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.

Słoweńcy marzą o rekordzie świata na Letalnicy

Organizatorzy tegorocznych zawodów liczą na to, że w czasie tego weekendu któryś z zawodników pobije rekord świata w długości skoku.

Wiele zależy od sprzyjających warunków. Bardzo korzystnej dla skoczków pogody spodziewamy się przede wszystkim w sobotę, więc wszystko jest możliwe - powiedział dyrektor PŚ w Planicy Jelko Gros.

Kluczem jest nie tylko wiejący pod narty wiatr, ale również słońce. Letalnica położona jest w ciasnej dolinie, a dla skoczka nie ma nic lepszego niż podmuch nagrzanego powietrza w końcowej fazie lotu.

Zapowiedzią dalekich lotów były już czwartkowe kwalifikacje. 247,5 m, ale z podpartym lądowaniem, miał Piotr Żyła, a po 248 Japończyk Ryoyu Kobayashi i Niemiec Markus Eisenbichler. Kobayashi swój skok oddał z pierwszej belki startowej. Sędziowie nawet gdyby chcieli, to bardziej rozbiegu nie mogli mu skrócić.

Zobaczymy, jak to się będzie rozwijać. Jury trochę bada skocznię, warunki i formę zawodników. Myślę, że im bliżej będzie końca weekendu, tym odważniej będą ustalać długość rozbiegu. Gospodarze zawsze chcą rekordu świata, a sędziowie trochę hamują te zapędy. Słoweńcy są zdeterminowani, bo po ostatnich opadach śniegu skrupulatnie usunęli jego nadmiar z zeskoku, żeby profil był zachowany i jak najłagodniej się lądowało - powiedział Maciej Kot.

Przy odpowiedniej paraboli lotu da się tu ustanowić rekord świata i wylądować prawidłowo. Ważne jest, aby lecieć tuż nad zeskokiem. Jeśli podmuch dostanie się zaraz po wyjściu z progu i na zeskok spadnie z dużej wysokości, wtedy zadanie robi się bardzo trudne - zwrócił uwagę Stoch.

Obecny rekord świata w długości skoku należy do Austriaka Stefana Krafta, który na mamucie w Vikersund uzyskał 253,5 metra.