Norwescy biathloniści i alpejczycy wyprowadzili się z wioski olimpijskiej i wynajęli domy dla siebie. Powodem są obawy przez zarażeniem grypą lub innymi infekcjami.

Ryzyko zarażenia się na terenie wioski olimpijskiej jest bardzo wysokie. Przewija się tam bardzo dużo osób z całego świata. Codzienne witanie się, rozmowy czy pobyt w windzie lub na stołówce są ogromnym zagrożeniem. Mówi się, że pobyt razem olimpijczykami jest wielkim przeżyciem, lecz moje przygotowania kosztowały zbyt dużo, a stawka jest zbyt wysoka. Poza tym potrzebujemy też dużo spokoju – mówi uznawany za Króla Biathlonu Bjoerndalen.

Wspólnie z zawodnikami zamieszkali także serwismeni i kucharze, którzy będą przygotowywać produkty przywiezione z Norwegii. Są to głównie: makrela, łosoś, kawior i tradycyjny norweski słodzony kozi ser oraz duże ilości owsianki.

Podobnie zrobili norwescy alpejczycy, ale jak podkreśla Aksel Lund Svindal głównym powodem nie był strach przed zarazkami: Narciarstwo alpejskie należy do sportów, w których liczy się dobre i zgrane towarzystwo oraz pewna doza zabawy. Mieszkamy razem, tak jak robiliśmy to na treningach, razem z serwismenami oraz z kucharzem, który doskonale zna nasze upodobania i przyzwyczajenia. W tym sporcie bliski kontakt z serwismenami jest decydujący i nawet ważniejszy niż kontakt z trenerami. Nikt też nam nie będzie zwracać uwagi, że muzyka jest zbyt głośna.

Kierownik norweskiej ekipy alpejskiej Marius Arnesen podkreślił, że pobyt pod jednym dachem sprawia wrażenie, że jesteśmy na urlopie na prywatnych wczasach, a to z kolei jest ważne dla psychiki. Pozostali norwescy sportowcy będą mieszkać w wiosce olimpijskiej.