Król futbolu Pele, czyli Edson Arantes do Nascimento, obchodzi dziś 70. urodziny. Urodził się w pobliżu miasteczka Bauru, w miejscowości o romantycznej nazwie Tres Coracoes (Trzy Serca) 23 października 1940 roku.

Z Bauru trafił do klubu FC Santos, a potem do reprezentacji kraju, z którą trzykrotnie triumfował w mistrzostwach świata (1958, 1962, 1970). W całej karierze strzelił 1283 goli w 1367 meczach (według jego autobiografii; inne źródła podają, że 1284 w 1356 meczach).

Zanim jednak świat poznał przydomek Pele, mały Edson zaczynał jako pucybut na ulicach Bauru, chcąc zarobić na piłkarski strój. Na szczęście zauważył go były piłkarz Santosu Waldemar de Brito. I Edson został członkiem juniorskiej drużyny Bauru Athletic Club (BAC), zwanej Baquinho (Mały BAC).

Jako 10-latek był świadkiem rozpaczy ojca i innych dorosłych, którzy przeżyli przegraną Brazylii w meczu decydującym o tytule mistrzów świata 1950 z Urugwajem. Wtedy to przyrzekł ojcu, że "pomści tę hańbę" i pokona Urugwaj na MŚ. Kiedyś wygram dla ciebie Puchar Świata - powiedział Joao Ramosowi do Nascimento, zwanemu w rodzinie Dondinho. Jak się po latach okazało, słowa dotrzymał.

Szybko dostrzeżono jego talent i został piłkarzem klubu FC Santos - w 1956 r. i pozostał mu wierny do 1974 r. Stąd już był tylko krok do reprezentacji. Z zespołem narodowym 17-letni Pele pojechał na swe pierwsze mistrzostwa świata do Szwecji (1958).

Początkowo nie miał miejsca w jedenastce, a poza tym "przyplątała" się kontuzja kolana. Gdy wreszcie trener Feola wpuścił go na boisko w 1/4 finału z Walią, pokazał co potrafi. Jego gol przesądził o awansie Canarinhos do 1/2 finału. W półfinale z rewelacyjną Francją Pele strzelił trz gole w ciągu 22 minut (5:2), a w finale ze Szwecją (5:2) zdobył dwie bramki. W wieku 17 lat został mistrzem świata, czego nie dokonał nikt przed nim i po nim. Nic dziwnego, że płakał jak bóbr w ramionach bramkarza Gilmara.

Potem już nie płakał, chyba że z bólu, gdy po dwóch meczach kontuzja nie pozwoliła mu grać w dalszych meczach MŚ 1962 w Chile, zakończonych zwycięstwem Brazylii. Znowu płakał, ale ze złości, gdy po brutalnych faulach rywali, m.in. bułgarskiego obrońcy Dobromira Żeczewa i Portugalczyka Joao Moraisa, znoszono go z boiska na noszach, a Brazylia nie wyszła z grupy w MŚ 1966 w Anglii.

W MŚ 1970 w Meksyku triumfował po raz trzeci, po finałowym zwycięstwie nad Włochami 4:1. W tym meczu to on "otworzył" wynik. Opuszczał boisko na ramionach kolegów... W finałach MŚ strzelił 12 goli, a ogółem dla reprezentacji "Kraju Kawy" 77 goli w 91 meczach (1957-1971).

W 1975 r. podpisał kontrakt z nowojorskim Cosmosem. Pele i inni sławni gracze New York Cosmos (m.in. Franz Beckenbauer, Bobby Moore) przyczynili się do popularyzacji europejskiego soccera w Ameryce, a poza tym nie stracili na tym, bo nie bez powodu klub gwiazdorów nazywano klubem milionerów. Pele przestał grać w Nowym Jorku w 1976 r., a 1 października 1977 r. rozegrał pożegnalny mecz w barwach ukochanego Santosu.

Piłka przyniosła mu sławę i pieniądze. Zawsze potrafił zadbać o swoje interesy. Zaprojektował buty z kangurzej skóry, które wyprodukowała dla niego firma Puma i nazwała na jego cześć "King". Sprzedawały się wiele lat jak świeże bułeczki. Zagrał w filmie Johna Hustona "Ucieczka do zwycięstwa", z udziałem Bobby'ego Moore'a i... Kazimierza Deyny. W końcu został ministrem sportu Brazylii (1995-1998).

W ankiecie "L'Equipe" uznano go za najlepszego sportowca XX wieku, a w plebiscycie "World Soccer" (1999) za najlepszego piłkarza minionego stulecia.

Król futbolu nie miał i nie ma następcy. Jego syn Edinho został co prawda bramkarzem w Santosie, ale wielkiej kariery nie zrobił. Do tego nie potrafił dźwignąć ciężaru nazwiska ojca, który musiał spłacać jego długi, wstydzić się za niego na procesie o nieumyślne spowodowanie wypadku ulicznego ze skutkiem śmiertelnym i starać się o zwolnienia z więzienia, gdzie syn trafił za handel narkotykami.