"Każdy z nas ma już z tyłu głowy mecz otwarcia na Stadionie Narodowym" - mówi na 36 dni przed startem mistrzostw świata w siatkówce Marcin Możdżonek. Środkowy reprezentacji Polski, który w przerwie między zgrupowaniami zorganizował w Warszawie trening dla najmłodszych adeptów tego sportu, w rozmowie z RMF FM informuje, że po kontuzji barku nie ma już śladu.

Kacper Merk: Czy przy trzeciej edycji pana treningów dzieci są jeszcze w stanie czymś zaskoczyć?

Marcin Możdżonek: Dzieci są zawsze w stanie czymś zaskoczyć, ale mam nadzieję, że sprostam ich oczekiwaniom i wielu pytaniom. Te treningi sprawiają mi olbrzymią frajdę - najmłodsi podchodzą do tych ćwiczeń z wielką ochotą, są zaangażowane i chłoną wiedzę, którą próbujemy im przekazać. Serce rośnie, gdy patrzy się na to młode pokolenie.

Jak udało się panu znaleźć czas, by w trakcie przygotowań do mistrzostw świata poprowadzić takie zajęcia?


W tym roku faktycznie było bardzo mało czasu, dlatego te treningi odbędą się tylko w trzech miastach: Gdańsku, Warszawie i Płocku. Głowa jest jednak pełna pomysłów na przyszłość, w kolejne wakacje chcielibyśmy na przykład zorganizować zajęcia dla różnych grup wiekowych.

Najbliższa przyszłość to dla pana wspomniane mistrzostwa świata - z kontuzjowanym barkiem wszystko już w porządku?

I tak, i nie. Na szczęście mogę już normalnie trenować, w ostatnich dniach zacząłem nawet atakować, ale powrót do mocnych ataków i ogólnie wysokiej formy zajmie mi jeszcze trochę czasu.

Kontuzja spowodowała problem tylko przy ataku czy także przy grze blokiem?

Na szczęście przy bloku to nie był problem, więc mogłem uczestniczyć we wszystkich treningach w Bełchatowie, z tym że w ograniczonym wymiarze, bo nie mogłem atakować ani serwować, więc tak naprawdę wykonywałem tylko połowę swojej roboty.

Zgrupowanie w Bełchatowie miało służyć przede wszystkim przygotowaniu fizycznemu?

Zdecydowanie, treningi były bardzo ciężkie, bo kładliśmy nacisk na siłę, wytrzymałość i kondycję. Oczywiście nie brakowało elementów siatkarskich, ale wszystko wykonywaliśmy na sporym zmęczeniu. Na mistrzostwach świata możemy rozegrać nawet trzynaście spotkań, więc było to idealne przygotowanie. Zresztą, niektórzy z nas wiedzą już, jak ciężki to będzie turniej - ja sam zagrałem jedenaście spotkań w ciągu czternastu dni Pucharu Świata i pod koniec każdego ranka było trudno podnieść się z łóżka.

Na kolejne zgrupowanie jedziecie do Francji, gdzie - przynajmniej w teorii - ma być nieco lżej.

Ideą tego obozu miała być przede wszystkim integracja - jedziemy z rodzinami, mamy jeden trening dziennie, a później czas na leczenie i trochę oddechu. Plany się jednak zmieniły i już wiem, że we Francji będziemy trenować podobnie jak w Bełchatowie.

W kadrze jest czterech środkowych, czy trener planuje zabrać na mistrzostwa wszystkich?

To pytanie do trenera, ale myślę, że sztab sam jeszcze do końca nie wie, czy zabrać więcej przyjmujących, czy może trzech atakujących, czy na przykład czterech środkowych. To ich decyzja i ja nie chcę wchodzić w te kompetencje. Każdy trener ma swoją wizję i weźmie na turniej takich zawodników, którzy mu odpowiadają. Ja mogę tylko zapewnić, że dam z siebie wszystko, żeby znaleźć się w składzie na mistrzostwa świata i grać na nich najlepiej, jak to tylko możliwe.

Dochodzą do was głosy o możliwości zakodowania transmisji telewizyjnych z mistrzostw?

Oczywiście, że to do nas dociera, ale nie może to zaprzątać naszych głów, bo naszą rolą jest grać w siatkówkę. To, co się dzieje dookoła tych mistrzostw, a na co nie mamy wpływu, staramy się zostawić z boku.

Czyli w głowach jest już mecz otwarcia na Stadionie Narodowym?

Z tyłu głowy na pewno, ale ponieważ do meczu jest jeszcze ponad miesiąc, na razie najważniejsze jest dobre przygotowanie się do całego turnieju. Sam mecz z Serbią będzie z pewnością wydarzeniem bez precedensu - na trybunach zasiądzie kilkadziesiąt tysięcy fanów, po drugiej stronie siatki stanie bardzo dobry przeciwnik, więc jestem pewien, że na otwarcie mistrzostw stworzymy widowisko wysokiej jakości.