Jerzy Janowicz przegrał w pierwszej rundzie turnieju w nowozelandzkim Auckland z Amerykaninem Bryanem Bakerem 6:4, 6:7, 4:6. Mecz trwał blisko 2 godziny, niestety Polak nie zdołał pokonać rywala, który w decydującej partii zdecydowanie przeważał na korcie.

Pierwsza partia pokazała, że obaj zawodnicy dysponują podobnym potencjałem. Pierwsze cztery gemy to solidne serwisy z obu stron i remis 2:2. Przełomowy okazał się kolejny gem serwisowy Bakera. Janowicz zdołał przełamać rywala i wyszedł na prowadzenie. Odważnie grający Polak zdobył też kolejny punkt, choć tym razem przy własnym serwisie musiał się trochę napracować. Do końca seta przełamań już nie oglądaliśmy i choć ostatni gem przyniósł spore emocje, to Janowicz zachował zimną krew i wygrał 6:4. Nasz "wieżowiec" miał dwa asy serwisowe, ale popełnił też 18 niewymuszonych błędów, trzy więcej od rywala.

Drugą partię rozpoczął serwisem Baker i wygrał gema do zera posyłając naprawdę kilka ciekawych piłek. Na tablicy wyników mieliśmy powtórkę z rozrywki, bo cztery gemy zakończyły się zwycięstwami serwujących i - podobnie jak w pierwszym secie - był remis 2:2. Wymiana gem za gem trwała w najlepsze, ale walkę o szósty punkt Janowicz zaczął od podwójnego błędu serwisowego, później nie było lepiej i Baker miał trzy szanse na przełamanie. Polak doprowadził jednak do gry na przewagi, a później zdołał obronić gema (3:3). Spotkanie na moment przerwano w ósmym gemie, a powodem decyzji sędziego był hałaśliwy, przelatujący śmigłowiec.

Groźnie zrobiło się przy stanie 5:4 dla Amerykanina. Serwował jednak Janowicz i można było się spodziewać, że set jeszcze się nie skończy. I rzeczywiście znów mieliśmy remis, tym razem po 5. Baker zdołał jednak ponownie wyjść na prowadzenie. Szkoda kilku przegranych piłek, niestety "Jerzyk" często trafił nie w kort, a w siatkę. W najważniejszym fragmencie seta Janowicz znów zafundował nam emocje, przegrywał już 0:40, ale obronił trzy setbole, podczas walki na przewagi jeszcze jednego, by zakończyć gema asem serwisowym. Niezbędny był tie-break, w nim niestety wyraźną przewagę miał Baker, miał dwie piłki na wygranie seta. Wykorzystał drugą szansę, bo Janowicz trafił w siatkę.

Decydujący set rozpoczął się od prowadzenia Bakera 2:0. Później Polak przełamał rywala, ale w kolejnych dwóch gemach znów cieszył się Amerykanin, który objął prowadzenie 4:1. Baker grał precyzyjnie, skutecznie w przeciwieństwie do chaotycznego "Jerzyka". Janowicz przy stanie 1:5 jeszcze wziął się do roboty, obronił trzy meczbole, później przełamał rywala i zrobiło się 3:5. Rozpędzony Polak pewnie zdobył także czwarty punkt, by w kolejnym gemie z powodzeniem obronić po raz kolejny trzy piłki meczowe, ale kolejną Baker już wykorzystał.

Rywal Janowicza nie jest bardzo rozpoznawalnym tenisistą, ale grać potrafi. Z powodu kłopotów zdrowotnych stracił kilka ostatnich lat, ale w poprzednim sezonie przeszedł podobną drogę jak Janowicz. Zaczynał od miejsca w piątej setce rankingu, a znalazł się w szóstej... dziesiątce. Obecnie jest 59. rakietą świata. Przed zeszłorocznym Rolland Garros przebijając się przez kwalifikacje wygrał siedem spotkań. Pokonał choćby Gaela Monfilsa czy Nikołaja Dawidienkę. Później nieźle poszło mu jeszcze na Wimbledonie, gdzie dotarł do czwartej rundy.