Jacek Czachor zajmuje jedenastą pozycję na jeden etap przed zakończeniem 33. rajdu Dakar. Kapitan ORLEN Team ma jednak zaledwie 3'04 przewagi nad goniącym go rywalem. Marek Dąbrowski po etapie z San Juan do Cordoby jest 16., a Krzysztof Hołowczyc umocnił się na 5. pozycji.

Organizator rajdu zdecydował się wczoraj na kolejną modyfikację. Na trasę bardzo wcześnie rano jako pierwsze wyjechały ciężarówki. Dopiero po nich startowały motocykle i quady, a następnie samochody. Ciężkie pojazdy bardzo zniszczyły podmokłą trasę OSu, który liczył aż 555 kilometrów. Rywalizacja motocyklistów przypominała bardziej rajd przeprawowy niż Dakar. Doszło do wielu niebezpiecznych sytuacji, gdyż samochody doganiały przewracających się w błocie motocyklistów i musiały ich wymijać.

Na początku wpadłem w błoto przy dużej prędkości. Ślizgałem się, byłem cały umorusany, nie widziałem nic przez gogle. Później nawinął mi się drut i nie mogłem go rozplątać. Miałem też dobicie w fesz-feszu, które skrzywiło mi koło i motocykl zaczął mi wibrować. To był ciężki dzień - komentował Marek Dąbrowski, 27. na dwunastym etapie.

Dobrze wypadł Jacek Czachor, który osiągnął 17. czas. Dzięki szybkiej jeździe awansował w generalce na 11. miejsce. Wypracowana nad Henkiem Knuimanem przewaga nie jest jednak bezpieczna i kapitan ORLEN Team będzie musiał jutro, podczas ostatniego etapu, cały czas kontrolować rywala.

Przez pierwsze 150 kilometrów było bardzo dużo mokrego piasku i krzaków. Wyrywało mi kierownicę i ciężko się jechało. Później zaczęła się szybka część, niestety z dużą liczbą kałuż i błota. Ostatnie 200 kilometrów już oszczędzałem motocykl i starałem się jechać z głową - opowiadał Jacek Czachor.

Dwunasty etap wygrał Marc Coma, w generalce ma już 16'36 przewagi nad Cyrilem Despres i wszystko wskazuje na to, że nic nie może odebrać mu jego trzeciego zwycięstwa w rajdzie Dakar.

W stawce samochodowej odrabiał dziś starty Carlos Sainz, który wczoraj na skutek awarii stracił ponad godzinę. Etap wygrał, natomiast jego strata do poprzedzającego Giniela De Villiers wynosi aż 33'55. W rajdzie prowadzi Nasser Al-Attiyah z przewagą 48'21.

Czysto i szybko pojechał Krzysztof Hołowczyc. Na początku etapu walczył z przegrzewającym się silnikiem, później przycisnął i zajął piątą etapową pozycję i w rajdzie jest nadal piąty.

To był bardzo trudny OS, organizatorzy chcą nam do samego końca udowodnić, że rajd Dakar jest najtrudniejszy. Mieliśmy trochę kłopotów na początku odcinka z przegrzewaniem się silnika. Później, gdy wjechaliśmy na znane mi z rajdów WRC bardziej techniczne partie trasy przyśpieszyliśmy. Trochę odrobiliśmy, ale bardziej chcieliśmy czysto przejechać do mety. W naszej sytuacji nie ma możliwości ani zaatakować poprzedzającego nas zawodnika, ani zagrożenia z tyłu. Jutro ostatni dzień. Wierzę, że mechanicy uporają się z przegrzewaniem silnika i będziemy na mecie w Buenos - powiedział Krzysztof Hołowczyc.