Roy Hodgson nie jest już trenerem piłkarzy Liverpoolu. Władze klubu zwolniły go z pracy. Do końca sezonu drużynę "The Reds" poprowadzi Szkot Kenny Dalglish.

O dymisji Hodgsona na Wyspach Brytyjskich mówiono od dawna. Liverpool w tym sezonie spisuje się fatalnie. W tabeli Premier League zajmuje dopiero dwunaste miejsce. Trener był mocno krytykowany, ale mimo słabych wyników zespołu twierdził, że plotki o jego odejściu są nieprawdziwe. Jednak kibice na Anfield Road wiele razy skandowali nazwisko Dalglisha domagając się, aby to on przejął zespół.

Klub rozstał się z Hodgsonem w sobotę, a były już trener "The Reds" przyznał na oficjalnej stronie klubu, że ostatnie miesiące były dla niego największym wyzwaniem w karierze. Oświadczył że jest mu smutno, bo chciał odbudować potęgę klubu, ale nie miał możliwości odciśnięcia swojego piętna na składzie drużyny. W ten dyplomatyczny sposób skrytykował władze klubu za brak transferów.

Teraz równie trudne zadanie stoi przed Dalglishem. Kibice kochają go ze względu na to, jak wspaniałym był piłkarzem. A był jednym z najskuteczniejszych napastników w historii Liverpoolu. W 355 meczach strzelił 118 goli. Jednak zdobywanie bramek i wydobycie zespołu z zapaści to dwie zupełnie różne rzeczy. Pierwszy i to od razu poważny sprawdzian już w niedzielę. Liverpool zmierzy się z Manchesterem United w trzeciej rundzie Pucharu Anglii.