PGE GKS Bełchatów zremisował z Górnikiem Zabrze 1:1 w poniedziałkowym meczu T-Mobile Ekstraklasy. Bramki zdobyli Dawid Nowak dla GKS-u i Michał Pazdan dla Górnika. Po 19 kolejkach rozgrywek liderem ekstraklasy jest Śląsk Wrocław.

W Bełchatowie spotkały się w poniedziałek drużyny, które wiosenną część sezonu rozpoczęły od zwycięstw nad zespołami aspirującymi do walki o najwyższe trofea. PGE GKS w Poznaniu wygrał 1:0 z Lechem, a Górnik Zabrze na własnym stadionie pokonał 2:0 warszawską Legię. Tym razem żadna z drużyn nie cieszyła się jednak po meczu ze zdobycia trzech punktów.

Spotkanie lepiej rozpoczęli gospodarze, którzy częściej byli przy piłce i dość łatwo przedostawali się w bezpośrednie sąsiedztwo bramki strzeżonej przez Łukasza Skorupskiego. W polu karnym rywali bełchatowianie grali jednak zbyt nerwowo i w decydujących momentach brakowało im precyzji. Dlatego z kilku dobrych okazji do strzelenia gola nie wykorzystali żadnej. Za nieskuteczność mogli drogo zapłacić, bo po akcji Górnika w ostatniej minucie regulaminowego czasu gry pierwszej połowy Jacek Popek we własnym polu karnym przewrócił Aleksandra Kwieka. Prowadzący spotkanie Marcin Borski z pewnym opóźnieniem zareagował na to zagranie, za które Popek zapłacił drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartką. Premią dla Górnika był rzut karny, którego jednak nie wykorzystał Prejuce Nakoulma. Po strzale pomocnika z Zabrza skuteczną interwencją popisał się Łukasz Sapela.

Osłabiony PGE GKS drugą połowę meczu rozpoczął z dwoma zmianami w składzie. Grzegorza Fonfarę zastąpił Maciej Szmatiuk, a Marcina Żewłakowa Dawid Nowak, który w Poznaniu, po wejściu z ławki rezerwowych, zapewnił swojej drużynie zwycięstwo nad Lechem. Tym razem również wpisał się na listę strzelców, a na pokonanie bramkarza Górnika potrzebował niespełna 15 minut.

W 59. minucie otrzymał piłkę po wrzucie z autu wykonywanym przez Kamila Kosowskiego. Wbiegł w pole karne i płaskim strzałem pokonał Skorupskiego. Po stracie gola goście rzucili się do ataku i po piętnastu minutach doprowadzili do wyrównania. Na listę strzelców wpisał się Michał Pazdan. Kapitan zabrzan strzelił z ok. 30 metrów, a silnie uderzona piłka zatrzymała się dopiero w siatce bełchatowskiej bramki. Więcej goli w tym meczu już nie było.