Francuz Pierrick Fedrigo z ekipy Bouygues Telecom wygrał 16. etap wyścigu Tour de France. W miejscowości Pau finiszował na czele grupy ośmiu kolarzy. Żółtą koszulkę lidera zachował Hiszpan Alberto Contador (Astana).
Na etapie do Pau wreszcie pokazał się natomiast Sylwester Szmyd. Uczestniczył on w ucieczce z udziałem kilkunastu kolarzy, która zaczęła formować się tuż po starcie w Bagneres-de-Luchon. Na 11. kilometrze Polak wygrał pierwszą premię górską na przełęczy Peyresourde. Nadawał tempo czołówce jeszcze na początku podjazdu na kolejną przełęcz - Aspin, ale potem został z tyłu, razem ze współliderem swej grupy - Czechem Romanem Kreuzigerem.
Bardzo aktywnie od samego startu jechał Lance Armstrong. To z jego inicjatywy powstała pierwsza ucieczka. Później na podjeździe na legendarną przełęcz Tourmalet, trzecią z kolei na trasie, próbował solowego ataku, mimo że do mety zostało jeszcze 130 kilometrów. Stopniowo dościgało go jednak dziewięciu kolarzy. Na Tourmalet grupka wyprzedzała peleton o cztery i pół minuty. Przewaga wzrosła do blisko 10 na ostatniej premii górskiej na przełęczy Aubisque i stało się jasne, że peleton nie dogoni śmiałków.
Ostatecznie 38-letni Armstrong, któremu pomagał Christopher Horner, dotarł na metę szósty. Nigdy nie był wybitnym sprinterem, ale próbował zaatakować na finiszu. Nieskutecznie. Wiedziałem, że będzie bardzo trudno. W grupce jechali waleczni kolarze, poważni rywale do zwycięstwa etapowego. Nie dałem rady, ale nie poddaję się i dalej będę atakować - powiedział Armstrong, który startuje w swoim ostatnim w karierze Tour de France. Chcę podziękować kibicom. Dziś ludzie dopingowali mnie. Doceniam to - dodał.
Blisko siedem minut za czołówką do mety dotarła pierwsza duża grupa, z dwoma głównymi pretendentami do zwycięstwa - Hiszpanem Alberto Contadorem i Luksemburczykiem Andym Schleckiem. Szmyd dotarł do mety w jednej z kolejnych większych grup, mając prawie 24 minuty straty.