Jedziesz na mecz do Austrii? Nie bierz na stadion niczego poza małym aparatem fotograficznym. Polscy kibice po meczu z Niemcami przez blisko trzy godziny nie mogli odebrać z depozytu swoich rzeczy. Zostały im odebrane przed wejściem na stadion. Nasz wysłannik do Bad Waltersdorf Paweł Żuchowski, dotarł do filmu, który nakręcili kibice.

Widać na nim, jak zdenerwowani Polacy proszą polskich policjantów o pomoc. Wraz z upływem czasu te prośby są coraz bardziej stanowcze, potem wręcz niegrzeczne. Ale policjanci nie robią nic, choć zostali wysłani tam również po to, aby pomagać Polakom.

Jeden z nich pokazuje, gdzie Polacy mogą złożyć skargę. Problem w tym, że tylko w języku niemieckim. Na filmie widać przepychankę przy kontenerze z depozytem. Jeden z ochroniarzy uderzył Polaka - jak mówią kibice - dlatego, że ten wymachując rękami, pokazywał Austriakom, jaki panuje bałagan.

Po tym, jak kibice opuścili stadion, wyłączono światło i Polacy w ciemności stali pod depozytem. Po jakimś czasie Austriacy wyrzucili z tego kontenera wszystkie rzeczy Polaków. Nasi rodacy sami zabierali co swoje - mówił Pawłowi Żuchowskiemu Jacek, kibic z Polski:

„Kibice są sami sobie winni”

Kibice sami sobie są po części winni, bo idąc na taką imprezę nie bierze się ze sobą plecaków - tak Adam Rapacki, wiceminister spraw wewnętrznych komentuje bałagan w Klagenfurcie po niedzielnym meczu Polska-Niemcy. Jednocześnie broni policjantów: Nie oni przyjmowali i nie oni odpowiadają za plecaki, które kibice zostawiają u organizatorów. A z drugiej strony nasi kibice muszą myśleć, bo kto bierze plecak na stadion? - pyta.

Innego zdania jest minister sportu Mirosław Drzewiecki, który obiecał reporterowi RMF FM interwencję w sprawie poszkodowanych kibiców z Austrii. Posłuchaj:

Policja od łagodzenia nastrojów?

Polscy policjanci, którzy są w Klagenfurcie twierdzą – wbrew temu co widać na filmie – że pomagali Polakom. Paweł Międlar, rzecznik policjantów, którzy uczestniczą w operacji Euro, przyznał w rozmowie z reporterem RMF FM, że po meczu przy depozycie panował chaos i Austriacy nie mogli sobie poradzić z wydawaniem rzeczy Polaków, ponieważ wcześniej poukładali je jedno na drugim i odnalezienie właściwego bagażu graniczyło z cudem.

Przyznał też, że w pewnym momencie Austriacy wynieśli wszystkie rzeczy pozostawione w depozycie i każdy szukał swojego. Nie usłyszeliśmy jednak odpowiedzi na pytanie, dlaczego policjanci nie przeciwstawili się takim praktykom. Paweł Międlar powiedział na koniec, że najważniejsze, że nikomu nic się nie zginęło. Może po prostu nikt tego nie zgłosił?

Mieliśmy w Austrii przede wszystkim łagodzić nastroje wśród kibiców i to właśnie robiliśmy - tak przed zarzutami o bierność funkcjonariuszy broni się rzecznik policji - Mariusz Sokołowski: