To farsa - mówią obserwatorzy o pięściarskim pojedynku Amerykanina Mike'a Tysona ze swym rodakiem Lou Savarese.

Walkę zaplanowano na 10 rund, jednak zanim jeszcze publiczność zgromadzona na stadionie Hampton Park w Glasgow zdążyła zagrzać swe krzesełka, już było po wszystkim. "Żelazny Mike" zmiótł rywala z ringu już po 23 sekundach od pierwszego gongu. Pierwszym ciosem Tyson powalił Savarese na deski, a gdy tamten wstał, zaliczył potężnego lewego sierpowego, a później całą serię niezwykle mocnych uderzeń, które niemal pozbawiły go przytomności.

Niezbyt przytomny wydawał się być także triumfator walki. Zadawał kolejne uderzenia, nie bacząc na komendy sędziego, który wykazał ogromną odwagę rzucając się pomiędzy rozwścieczonego Tysona i jego słaniającego się na nogach przeciwnika. Niewiele brakowało, by arbiter także został znokautowany, ale nagle Tyson jakby się ocknął i spokojnie pozwolił swym sekundantom, by

odprowadzili go do narożnika.

Piętnastotysięczna publiczność "nagrodziła" walczących gwizdami i tupaniem. Na koncie Mike'a Tysona pojawiło się zaś 48 zwycięstwo, w tym 42 przed czasem...

rmf.fm