43-latka z województwa łódzkiego, w długi weekend zostawiła swojego syna w pijackiej melinie w Zakopanem. Policja odnalazła 9-letniego Oliwiera następnego dnia na Krupówkach, w towarzystwie bezdomnych. Kobieta usłyszała zarzut porzucenia dziecka, przyznała się do winy i dobrowolnie poddała karze.

Kobieta przyjechała ze swoim synem do Zakopanego autobusem. Nie miała żadnego wynajętego miejsca noclegowego. Z dzieckiem trafiła do pustostanu zajmowanego przez bezdomnych i tam raczyła się alkoholem. W pewnym momencie wyszła, zostawiając dziecko. 

W niedzielę wieczorem zawiadomiła policję, że jej syn zaginął. Nie potrafiła jednak powiedzieć w jakich okolicznościach do tego doszło i gdzie może się znajdować. Mówiła nieskładnie i bełkotliwie. Szybko okazało się dlaczego - po przewiezieniu do komendy policji, zmierzono jej w wydychanym powietrzu ponad 2,5 promila alkoholu. 

Kilkudziesięciu policjantów całą noc poszukiwało dziecka. Znaleziono je rano na Krupówkach w towarzystwie bezdomnych. Kobieta usłyszała już zarzut porzucenia dziecka, na którym sprawowała opiekę, ale nie zostanie aresztowana. 

Wczoraj w godzinach popołudniowych matka dziecka usłyszała zarzut popełnienia czynu z Art. 210 par. 1 Kodeksu karnego, została przesłuchania w charakterze podejrzanej, złożyła wyjaśnienia w tej sprawie, w których przyznała się do popełnienia zarzucanego jej czynu i skorzystała z prawa z dobrowolnego poddania się karze - mówi prokurator rejonowa w Zakopanem Barbara Bogdanowicz. 

To oczywiście nie kończy tej sprawy. Prokuratura nie widzi jednak podstaw do wnoszenia o środki zapobiegawcze, jak choćby areszt. Co jest istotne w tej sprawie - dziecko zostało umieszczone w stosownej placówce opiekuńczo-wychowawczej, w trybie pilnym przez Sąd Rejonowy w Zakopanem Wydział Rodzinny. No i to jest najważniejsze, że dziecku nie grozi żadne niebezpieczeństwo - mówi prokurator Bogdanowicz. 

O losach dziecka zdecyduje są rodzinny, który musi zbadać jego sytuację rodzinną. Bez decyzji sądu Oliwier nie wróci do matki. 

Za popełniony czyn kobiecie grozi nawet do pięciu lat więzienia. Na razie jednak prokuratura nie będzie występowała o ten najwyższy wymiar kary. Trzeba wziąć pod uwagę, że matka dziecka przyznała się do popełnienia zarzucanego jej czynu, złożyła wyjaśnienia, skorzystała z prawa do dobrowolnego poddania się karze. Tak, że uzgodniliśmy dla niej karę bardziej łagodną - nie w formie bezwzględnego pozbawienia wolności - dodaje prokurator Bogdanowicz. 

Prokuratura nie podaje na razie jaką formę ograniczenia wolności zaproponował kobiecie, jednak jak zaznacza prokurator rejonowa jest to wstępna propozycja, która może się zmienić, jeśli zabrany w trakcie śledztwa materiał dowodowy, wskazywał będzie na inne okoliczności tego zajścia.