Decyzja o kontynuowaniu poszukiwań Grzegorza Borysa z dala od zbiornika, w którym go znaleziono, została podjęta w oparciu o tak zwany górny wiatr i ślady, na które trafiły psy tropiące. To nieoficjalne ustalenia reportera RMF FM dotyczące kulisów poszukiwań Grzegorza Borysa. Według wstępnych wyników sekcji zwłok mężczyzna utonął już w pierwszej fazie trwających 17 dni poszukiwań.

REKLAMA

Z akcji poszukiwawczej Grzegorza Borysa i podejmowanych w niej decyzji nikt nie chce się tłumaczyć. Żandarmeria Wojskowa, która prowadziła poszukiwania (Grzegorz Borys był żołnierzem), zasłania się tajemnicą śledztwa i odsyła do prokuratury. Ta z kolei tłumaczy, że nie prowadziła poszukiwań, a śledztwo dotyczy zabójstwa dziecka, a nie poszukiwania sprawcy.

W policji, która też przecież brała aktywny udział w operacji, również przyznają, że to żandarmeria odgrywała wiodącą rolę w poszukiwaniach.

Dlaczego zaniechano poszukiwań wokół stawu

Jednym z kluczowych pytań jest: dlaczego stwierdzono, że Borys zdołał opuścić staw, przy którym psy zgubiły jego ślad w pierwszym dniu akcji? Ten sam, gdzie ostatecznie znaleziono jego ciało. Kto uznał i dlaczego uznał, że Borys zdołał przenieść się do zupełnie innej części parku, gdzie przez wiele dni prowadzono poszukiwania?

Co ważne, obie części parku dzieli od siebie węzeł trasy ekspresowej, ważna droga miejska i krajowa oraz zabudowania kilku osiedli. Trudno przypuszczać, by Borys rzeczywiście mógł przedostać się w trakcie ucieczki do lasu między Karwinami a Witominem, gdzie przez wiele dni skupiały się poszukiwania, a potem wrócić niezauważony w okolicy zbiornika Lepusz.

Psy szukały tropu Borysa

Z nieoficjalnych informacji naszego reportera wynika, że do poszukiwań używane były różnego rodzaju psy tropiące, w tym obecne w polskich służbach od niedawna psy tropiące formą mantraillingu. Używano ich chociażby w głośnych poszukiwaniach Ewy Tylman, wtedy jeszcze we współpracy z niemieckimi służbami.

Psy potrafią zwęszyć ślady zapachowe pozostawione nawet kilka tygodni wcześniej. Jak wynika z naszych informacji, to w oparciu o ich pracę podjęto decyzję o poszukiwaniu w oddalonej od zbiornika części Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego. Było to uprawnione, bo ślad był realnym i prawdziwym śladem, mógł jednak wynikać z tego, że Grzegorz Borys spędzał w tym parku wiele czasu, biegał w nim wielokilometrowe trasy. Siłą rzeczy pozostawił wiele śladów, które zaciemniły obraz poszukiwań.

Jeden z naszych informatorów przyznaje, że w poszukiwaniach używane były różnego rodzaju psy. Zmieniano je często, co kilka godzin. W pierwszej dobie poszukiwań część psów dosłownie miała "wariować" od nadmiaru śladów zapachowych. Były też jednak takie, które konsekwentnie prowadziły nad zbiornik lub powracały w to miejsce.

Poszukiwania w zbiorniku Lepusz

Według naszych nieoficjalnych informacji, już we wstępnej fazie poszukiwań na miejsce sprowadzeni zostali nurkowanie z Marynarki Wojennej, którzy przeszukiwali zbiornik Lepusz.

Akwen został jednak zbadany jedynie częściowo, między innymi ze względów bezpieczeństwa. W tym czasie panowały trudne warunki pogodowe, wiał silny wiatr, intensywnie padał deszcz.

Zdecydowano o skoncentrowaniu sił i środków w innych miejscach, na które także wskazywały psy tropiące. Późniejszy wypadek z udziałem strażaka - doszło do niego, gdy warunki pogodowe były dobre - potwierdził, że obawy o bezpieczeństwo na terenie zbiornika Lepusz były słuszne.

To nie była zła decyzja - przyznaje jeden z naszych rozmówców. Zaznaczając jednocześnie, że prace nad zbiornikiem powinny być równolegle kontynuowane. Z naszych ustaleń wynika, że była to jedna z dyskusyjnych kwestii omawianych wśród dowodzących poszukiwaniami. Część osób chciała, by jak najszybciej i jak najdokładniej przeszukać zbiornik, część uznawała, że trzeba skupiać się na innych czynnościach.

Dopiero odnalezienie plecaka Grzegorza Borysa w pobliżu zbiornika Lepusz okazało się argumentem nie do odrzucenia. Krótko po tym zapadła i oficjalnie ogłoszona została decyzja o zawężeniu poszukiwań do dwuhektarowego obszaru w okolicy zbiornika Lepusz i przeszukania jego okolic z użyciem ciężkiego sprzętu.

Wcześniej pracowali tam między innymi strażacy z grupy wodno-nurkowej. Ich pracę przerwał śmiertelny wypadek, w efekcie którego zginął strażak nurek Bartosz Błyskał.

Samobójstwo złożone lub kombinowane

Samobójstwo to główna hipoteza w sprawie śmierci Borysa. I choć wstępne wyniki sekcji zwłok wskazują na to, że mężczyzna zginął dwa tygodnie temu, to nie można zakładać, że odebrał sobie życie w dniu, w którym zabił swojego syna lub bezpośrednio po tym zdarzeniu.

Spójrzmy na liczbę ran, które miał na ciele Grzegorz Borys. Wynika z tego, że poświęcił dużo czasu na to, by je sobie zadać - mówi RMF FM Ewa Pachura, emerytowana policjantka pracująca w wydziałach dochodzeniowo-śledczych, wykładowczyni Akademii Nauk Stosowanych w Elblągu, autorka pracy doktorskiej dotyczącej ujawniania prawdy materialnej na miejscach improwizowanych samobójstw i zabójstw.

Mamy tutaj zarówno rany cięte, postrzałowe i ostatecznie utonięcie - wylicza. Wskazuje to na to, że odebranie sobie życia sprawiło Grzegorzowi Borysowi trudność. Chwytał się różnych metod. Miał pewne wahania, one mogły trwać dłuższy czas, zanim zdołał dokonać samobójstwa. Trudno dziś powiedzieć, ile czasu potrzebował. Musiały opaść emocje, musiał zrozumieć, że jest w sytuacji bez wyjścia. To będzie wynikać ze szczegółowych rezultatów sekcji zwłok - tłumaczy. Jak dodaje, sekcja zwłok nie będzie na tyle precyzyjna, by dokładnie wskazać dzień i godzinę śmierci, bo od śmierci do momentu znalezienie zwłok minęło sporo czasu.

Jak zaznacza w przestrzeni publicznej pojawia się mnóstwo teorii spiskowych, dotyczących chociażby obrażeń i ran ciętych, które miał Grzegorz Borys. Miałyby one rzekomo wskazywać na udział tak zwanych osób trzecich w jego śmierci.

Tu wątpliwości mogłaby rozwiać informacja o regularności tych ran - zaznacza Ewa Pachura­. Osoby, które nacinają swoją skórę, zostawiają bardzo regularne rany. Przypadkowy układ ran wskazywałby na to, że dana osoba się broniła. Nie ma informacji o takiej sytuacji - zaznacza Pachura. I podkreśla: Prokuratura opisała rany jako charakterystyczne dla osób próbujących odebrać sobie życie.

Jak dodaje, zachowanie Grzegorza Borysa można określić jako samobójstwo złożone lub samobójstwo kombinowane. To są fachowe określenie opisujące sytuację, w której ktoś chwyta się kilku różnych metod, by odebrać sobie życie.