Sąd Okręgowy w Gdańsku wyda dziś wyrok w sprawie Stefana W., oskarżonego o zamordowanie Pawła Adamowicza. Ponad 4 lata po tej zbrodni dowiemy się, czy mężczyzna, który podczas koncertu WOŚP wtargnął na scenę z nożem i śmiertelnie ranił prezydenta Gdańska odpowie za zabójstwo i na jaką karę zostanie skazany.

REKLAMA

W poniedziałek przed Sądem Okręgowym strony procesu - prokuratura, oskarżyciele posiłkowi i ich pełnomocnicy, a także obrońca oskarżonego i sam Stefan W. - wygłosili mowy końcowe, wnosząc do sądu o wydanie wyroku.

O co wnioskuje prokurator, a o co obrońca?

Prokuratura, poparta przez pełnomocników bliskich Pawła Adamowicza oraz pełnomocnika konferansjera koncertu WOŚP, który także jest pokrzywdzonym w tej sprawie, wniosła o karę dożywotniego więzienia.

Obrońca Stefana W. chce umorzenia postępowania z uwagi na niepoczytalność oskarżonego. Wskazywała na to jedna z trzech opinii psychiatrycznych zgromadzonych w materiale dowodowym. Gdyby sąd uznał jednak, że Stefan W. miał ograniczoną poczytalność i co za tym idzie, że może odpowiadać karnie za zabójstwo, adwokat wniósł o wymierzenie mu kary 15 lat więzienia.

Sąd ma ogłosić wyrok dziś o godzinie 10. Ważne jest to, by zrozumieć, co tak naprawdę będzie oceniał sąd i do czego będzie się odnosił.

Co do tego, kto zabił Pawła Adamowicza nie ma wątpliwości. Choć są spiskowe teorie: od tego, że mordercą był ktoś inny niż Stefan W. albo że Stefan W. działał na czyjeś zlecenie, po takie, że były prezydent Gdańska żyje. Nie ma żadnych dowodów ani przesłanek, by określić je innym mianem niż "bzdury". Gdy te spiskowe teorie pojawiały się w przestrzeni publicznej, grały jedynie na korzyść oskarżonego i zaciemniły obraz całej sprawy w oczach opinii publicznej. Co więcej Stefanowi W., na co zwracali uwagę w mowach końcowych oskarżyciele, od zawsze bardzo zależało na rozgłosie.

Gdyby istniał choć minimalny punkt zaczepienia o którąkolwiek z teorii spiskowych, obrońca mógłby z tego skorzystać. Żadne dowody nie wskazują jednak na to, wręcz przeciwnie - obciążają właśnie Stefana W. Nawet jego obrońca wniósł o wyrok 15 lat więzienia, gdyby sąd uznał, że oskarżony może opowiadać karnie za przestępstwo.

Piotr Adamowicz, brat zamordowanego

Zgromadzone dowody i pracę prokuratury w tej sprawie docenił w trakcie swojej mowy końcowej Piotr Adamowicz, brat zabitego prezydenta Gdańska, odnosząc się do długości trwania samego śledztwa.

Najwięcej czasu zajęło prokuraturze zgromadzenie materiałów dotyczących stanu psychicznego Stefana W. Po mowach końcowych, które nie zostały utajnione, wiemy o kondycji psychicznej oskarżonego bardzo dużo. To także - aby zrozumieć w pełni tę sprawę - powinno zostać dokładnie wytłumaczone.

Opinie biegłych o Stefanie W.

Z dwóch spośród trzech opinii biegłych zgromadzonych w tej sprawie wynika, że Stefan W. ma zaburzenia osobowości, ale nie jest chory psychicznie. Według specjalistów, zaburzenia te narastały od dzieciństwa i spotęgowane zostały przez izolację w więzieniu i wmówione sobie poczucie krzywdy.

Jak wynika z opinii przedstawionych podczas procesu Stefan W. wierzy, że skoro nie miał broni palnej, gdy napadał na banki (w rzeczywistości była to broń alarmowa), to napady, których dokonał nie były napadami z użyciem niebezpiecznego narzędzia. Kolokwialnie mówiąc: napadami z bronią w ręku. Stefan W. nie powinien więc - w jego mniemaniu - trafić do więzienia na wiele lat, a dostać łagodniejszy wyrok.

Tu leży klucz do zrozumienia jego poczucia skrzywdzenia i oszukania przez państwo i wymiar sprawiedliwości. Stefan W., jakby nie rozumie lub nie chce zrozumieć tego, że broń, której wtedy użył, była - z punktu widzenia prawa - niebezpiecznym narzędziem. Takie przestępstwa zagrożone są karą bezwzględnego więzienia.

Czy Stefan W. potrafi odróżnić dobro od zła?

Jak wskazują specjaliści, mimo zaburzeń osobowości, Stefan W. jednak potrafi sam kierować swoim postępowaniem.

Żadne głosy, co wykazali biegli, nie podpowiadały mu, co ma robić. Choć symulował objawy choroby psychicznej, do czego zresztą przyznał się badającej go psycholog., Stefan W. potrafi odróżnić dobro od zła. Co do tego zgodziły się ze sobą dwa wspomniane zespoły biegłych.

Adwokat Stefana W. przywołuje inną z opinii, pierwszą uzyskaną w tej sprawie, wskazującą na całkowitą niepoczytalność, czyli jednak chorobę i brak możliwości rozpoznania dobra i zła. W takiej sytuacji Stefan W. nie mógłby ponosić odpowiedzialności karnej. Kluczowym pytaniem przed dzisiejszym wyrokiem jest: którą z tych interpretacji przyjmie sąd?

Gdyby uznał, że Stefan W. powinien odpowiedzieć karnie, może ze względu na stwierdzoną, ograniczoną poczytalność, wynikającą ze wspomnianych zaburzeń, zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary.

"Może" to słowo klucz. Przypomnijmy: prokuratura i wszyscy oskarżycieli posiłkowi zażądali w takim przypadku dożywocia. Adwokat złagodzenia kary i 15 lat więzienia.

Mowa końcowa prokuratora

W mowie końcowej prokuratura przekonywała jednak, że Stefan W. nie zasługuje na złagodzenie kary, bo obciąża go zbyt wiele okoliczności. To między innymi: wysoki stopień szkodliwości społecznej zbrodni i popełnienie przestępstwa przeciwko życiu, które jest zgodnie z prawem najwyższą wartością. Do tego motywacja, czyli chęć zemsty za rzekomą krzywdę, która zasługuje zgodnie z prawem na szczególne potępienie.

Kolejny argument to sposób życia przed popełnieniem zbrodni, czyli także popełnianie przestępstw - napadów na banki. Do tego jeszcze zachowanie już po wszystkim, czyli brak skruchy i przyznania się do winy.

Należy wskazać, że oskarżony dopuścił się czynu o nieskomplikowanym charakterze, niewymagającym w zrozumieniu skutków swojego postępowania. Każdy człowiek, nawet będący w stanie ograniczonej poczytalności, jest w stanie to pojąć - mówiła w swojej mowie końcowej oskarżająca Stefana W. prokurator Agnieszka Nickel-Rogowska.

Okoliczność ta przemawia za tym, że oskarżony, pomimo swojej ułomności, miał ułatwione zadanie w zrozumienia znaczenia swojego zachowania. Są to bowiem zachowanie podstawowe, elementarne. Biorąc pod uwagę właściwości i warunki osobiste oskarżonego, fakt, że zarzuca mu się popełnienie kwalifikowanej postaci zabójstwa, a także fakt, że zarzucanych mu czynów dopuścił się w warunkach powrotu do przestępstwa, stwierdzić należy, iż tylko kara łączna dożywotniego pozbawienia wolności, będzie karą adekwatną do stopnienia przewinienia - podkreśliła prokurator Agnieszka Nickel-Rogowska.

Były minister sprawiedliwości o zabójstwie Pawła Adamowicza

W podobnym tonie, popierając w całości stanowiska prokuratury, wypowiedział się prof. Zbigniew Ćwiąkalski, były minister sprawiedliwości, jeden z pełnomocników najbliższych Pawła Adamowicza. To nie jest tak, że sama ograniczona poczytalność, już tak radykalnie umniejsza winę, że, ostateczna ocena, która wyznacza stopień winy, musi prowadzić do wyraźnie obniżonej sankcji karnej. Absolutnie nie - mówił Ćwiąkalski.

Jak dodał, nie ulega wątpliwości, że w tej sprawie koniecznie jest wysłanie jasnego sygnału dla społeczeństwa: że tego typu czyny jak ten, którego dopuścił się Stefan W., niesprowokowane niczym brutalne zabójstwo, spotykają się z odpowiednią reakcją karną. Z tego powodu konieczne jest wymierzenie surowej kary - mówił Ćwiąkalski.

Podczas finałowej rozprawy głos zabrał także Stefan W. Po raz pierwszy odniósł się bezpośrednio do tego, co dzieje się na sali sądowej. Jak stwierdził jest niewinny, nie ma na niego żadnych dowodów, świadkowie nie mogą być świadkami, bo są po psychoterapiach, a prokurator napisała akt oskarżenia przeciwko niemu, ponieważ zmusił ją do tego Zbigniew Ziobro.