Dzisiaj otwarte zostać miały oferty w przetargu na energię elektryczną dla Gdańska i wielu jego podmiotów w 2023 roku. Nie było jednak czego otwierać, bo nie zgłosili się żadni chętni.

REKLAMA

Według urzędników, spółki energetyczne nie złożyły ofert, bo czekają na zapowiadane przez polityków rządzącej koalicji zmiany w prawie, szczegóły dotyczące wysokości cen gwarantowanych i tego co będzie podlegało pod stawki osłonowe.

Zgodnie z zapowiedziami część podmiotów – jak np. szkoły, szpitale, ale także kościoły – miały by otrzymać preferowane, niższe od rynkowych stawki.

"Nie ma żadnych informacji, które podmioty będą podlegały pod ceny gwarantowane, które nie. Myślę, że to też jest główny element hamujący złożenie jakiejkolwiek oferty przez poszczególne podmioty" – mówił dziś na konferencji prasowej Mariusz Sadłowski, dyrektor biura energetyki w Urzędzie Miejskim w Gdańsku.

Na konkrety czekają też władze miasta, które apelują o jak najszybsze przyjęcie przepisów. "Żaden tweet, nawet wicepremiera, czy dyskusja na sejmowym korytarzu, nie jest źródłem prawa. Źródło prawa jest wtedy, kiedy przepisy są opublikowane w dzienniku ustaw" - mówiła dziś prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz.

Władze miasta nie wiedzą, co dokładnie zrobić dalej

Są trzy możliwe, ewentualne rozwiązania: zamówienie z wolnej ręki, powtórzenie przetargu w takim samym kształcie lub modyfikacja niektórych elementów zamówienia, chociażby tych związanych z niektórymi usługami publicznymi. Jutro w tej sprawie planowy jest sztab kryzysowy. Zaproszeni zostali między innymi Wojewoda Pomorski i przedstawiciele spółek energetycznych. Po nim być – jak zapowiadali dziś urzędnicy - może będzie można powiedzieć coś więcej.

Dodatkowo w poniedziałek odbyć ma się spotkanie z przedstawicielami całej grupy zakupowej, w skład której wchodzi Gdańsk – innymi samorządami czy jednostkami budżetowymi samorządu.

"Oferty dla innych samorządów były zatrważające. W sąsiedniej Gdyni 550% wzrostu. Najbardziej drastyczny przykład to Radom – 900% wzrostu. My jako Gdańsk, w tym roku, kupujemy energię elektryczną na kwotę 47 mln zł. Proszę sobie wyobrazić jakie to jest wyzwanie dla budżetu, gdyby te stawki wzrosły 4, 5 czy 9-ciokrotnie" – mówił wiceprezydent Gdańska, tłumacząc, że są to koszty głównie usług publicznych związanych z edukacją, oświetleniem ulic, dostawą wody, odbiorem ścieków czy komunikacją publiczną.

"Nie wiedząc o tym, jaka część tych usług będzie objęta stawką osłonową, ciężko w jakikolwiek sposób skalkulować ofertę, ciężko wyjść naprzeciw kolejnego postępowania czy negocjacji z wolnej ręki+ – mówił Borawski.

Możliwa jest też – teoretycznie – sytuacja, w której miasto nie podpisze w ogóle umowy z operatorem prądu. Wtedy – zgodnie z przepisami – w ramach tak zwanego zakupu rezerwowego, dostawcą prądu dla miasta stanie się Energa, ale jak podkreślała dziś prezydent Gdańska, stawka dla miasta w takiej sytuacji wzrośnie aż 10-cioktornie w porównaniu do stanu obecnego.

Choć rządzący nie zapowiadają tego wprost, wiadomo już, że konieczne będą cięcia i oszczędności. Nie chcą jednak sami wskazać obszarów, gdzie cięcia wykonywane będą w pierwszej kolejności i lub usług, z których miasto będzie rezygnować na początku.

„Będzie po prostu niższa jakość szeroko rozumianych usług publicznych w Gdańsku, bo inaczej pospinać się tego po prostu nie da.” – mówiła prezydent Gdańska, Aleksandra Dulkiewicz, wskazując na to, że w ostatnich 4 latach ubytek z przychodów z PIT w Gdańsku sięgnął 1 mld 119 mln złotych.