Bartłomiej Kubkowski wypłynął w poniedziałek po 8 rano z Kołobrzegu. Chciał jako pierwszy człowiek na świecie, pokonać wpław Morze Bałtyckie i dotrzeć do Szwecji. Czekało go około 60 godzin w chłodnych wodach Bałtyku. We wtorek rano miał za sobą ponad połowę trasy.

REKLAMA

Bartłomiej Kubkowski chciał samodzielnie przepłynąć wpław Morze Bałtyckie, z Kołobrzegu do Szwecji. Dystans 170 kilometrów planował pokonać w czasie poniżej 60 godzin.

Nie chodzi o rekord

Bartłomiej był do tego wyczynu dobrze przygotowany, ale - jak przyznał wczoraj, tuż przed wejściem do wody - towarzyszyły mu wielkie emocje. Taki misz masz emocji, że ciężko mi to opisać. Zrobiliśmy kawał dobrej roboty. Rok ciężkiej pracy - postaram się zrobić wszystko by zrealizować ten cel - mówił przed wypłynięciem Kubkowski.

Jak informowała dziś o poranku reporterka RMF FM Aneta Łuczkowska, Bartłomiej Kubkowski miał za sobą niemal 100 kilometrów wpław przez Bałtyk, dotarł w okolice Bornholmu.

Połowę dystansu z Kołobrzegu do Ystad pokonał w mniej niż 24 godziny. Druga doba zapowiadała się na trudniejszą, bo zmęczenie rośnie z godziny na godzinę.

Bartek Kubkowski nie płynął sam. Towarzyszyła mu obecna na łodzi ekipa. To oni nawigowali, a także podawali pływakowi specjalne posiłki regeneracyjne. W wyczynie chodziło nie tylko o próbę pobicia rekordu, ale też o zebranie pieniędzy na leczenie chorych na raka dzieci, podopiecznych fundacji Cancer Fighters.

Niestety, konieczne było przerwanie próby przepłynięcia Bałtyku. Więcej informacji TUTAJ.