Ustawowe podwyżki dla pracowników ochrony zdrowia nadal pogrążają finansowo szpitale – alarmuje Związek Szpitali Powiatowych Województwa Śląskiego. Lecznicom brakuje miesięcznie po kilkaset tysięcy złotych, by wypłacić podwyższone wynagrodzenia. Sytuacji szpitali poświęcone było dziś posiedzenie Wojewódzkiej Rady Dialogu Społecznego w Katowicach.

REKLAMA

Przed posiedzeniem WRDS przed urzędem wojewódzkim w Katowicach zebrało się kilkadziesiąt osób. Mieli związkowe banery i tabliczki z napisami: "Na co szpital ma się przydać, jak rząd na nic nie chce wydać", "Chory nie wadzi nikomu, niech się leczy sam i w domu".

Jesteśmy zgodni, jak widzicie, są tu nie tylko dyrektorzy i prezesi, są pracownicy, są związki zawodowe. Szpitale zrzeszone w naszym związku mówią jednym głosem: zacznijcie rozmawiać z nami! Apelujemy też do społeczeństwa: niech nam pomoże - powiedział prezes Związku Szpitali Powiatowych Województwa Śląskiego Władysław Perchaluk.

Związek podkreśla, że Agencja Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji wyliczyła, że aby sfinansować wzrost płac, trzeba zwiększyć wyceny świadczeń o ponad 22 procent. Tymczasem powiatowe lecznice odnotowały zaledwie kilkuprocentowy wzrost wyceny. W dramatycznej sytuacji jest m.in. szpital w Mikołowie.

Brakuje mi miesięcznie pół miliona złotych na same wynagrodzenia. Dodatkowo wzrost cen wszystkich moich podwykonawców spowodował, że brakuje mi miesięcznie milion złotych, których nie mam. Starostwo powiatowe, które jest właścicielem szpitala, organem prowadzącym, dołożyło pieniądze na funkcjonowanie, ale też im się skończyły. W związku z tym mamy pieniądze jeszcze na miesiąc funkcjonowania ­- mówi Cezary Tomiczek, prezes Centrum Zdrowia w Mikołowie.

Prawie 400 tysięcy złotych na wynagrodzenia każdego miesiąca brakuje w Szpitalu Murcki w Katowicach. To są wynagrodzenia na umowach o pracę, a pozostają jeszcze inne formy zatrudnienia i pozostałe koszty ­- mówi Krzysztof Zaczek, dyrektor placówki i wiceprezes Związku Szpitali Powiatowych Województwa Śląskiego. Pytany, co zrobi w tej sytuacji, odpowiada: Nie wiem. Będziemy się starali trwać jak najdłużej, realizować świadczenia dla pacjentów. Mamy wsparcie ze strony personelu, ale jeśli nie będziemy w stanie wypłacić pełnych wynagrodzeń, to personel też ma prawo podjąć swoje decyzje - czy będzie to akcja protestacyjna, czy będzie to złożenie wypowiedzenia i szukanie pracy, np. w sektorze prywatnym.

Konieczny: To cicha reforma

Dyrektor Miejskiego Szpitala Zespolonego w Częstochowie i jednocześnie senator RP Wojciech Konieczny szacuje, że w placówce, którą kieruje, zabraknie na wypłaty 800 tysięcy złotych każdego miesiąca. Zdaniem Koniecznego rząd PiS chce taką polityką wymusić likwidację części łóżek szpitalnych.

To kolejna nieudana ustawa rządu PiS dotycząca podwyżek dla pracowników szpitali. Ustawa jest, natomiast akty wykonawcze przerzuciły odpowiedzialność za wypłatę tych wynagrodzeń na dyrektorów i prezesów szpitali, jednocześnie nie dając im pieniędzy. Jesteśmy w takim momencie, że albo nie wypłacimy pracownikom należnych im wzrostów wynagrodzeń albo szpitale popadają w długi i ich dalsze istnienie jest zagrożone. O tym musi się dowiedzieć również wojewoda, ponieważ to on jest organem, który nadzoruje szpitale w danym województwie i to on będzie zatwierdzał likwidację oddziałów, szpitali i będzie musiał sankcjonować to, że nie będą się mieli nasi pacjenci gdzie leczyć. Dlatego tu jesteśmy i podnosimy ten krzyk - to cicha reforma, którą stosuje rząd PiS i która ma doprowadzić do tego, żeby po prostu łóżek szpitalnych było w Polsce mniej - oświadczył senator Konieczny.