Płynął kajakiem, ale nie potrafił już z niego wysiąść - wszystko przez to, że był bardzo pijany. Mowa o kajakarzu, którego skontrolowali policjanci na Drawie w pow. strzelecko-drezdeneckim. "Sprawa znajdzie swój finał w sądzie" - poinformował we wtorek st. asp. Tomasz Bartos z KPP w Strzelcach Krajeńskich. Mężczyźnie grozi grzywna w wysokości nawet 30 tysięcy złotych.
W woj. lubuskim na wielu rzekach organizowane są spływy kajakowe. Najpopularniejsze to Drawa, Obra, Bóbr czy Paklica, a także mniejsze rzeki o górskim charakterze, które często wiją się wśród malowniczych lasów.
Ta forma rekreacji i obcowania z przyrodą daje wiele satysfakcji i wrażeń, ale trzeba pamiętać o naszym bezpieczeństwie. Za nic miał je wspomniany 40-latek, który mając prawie trzy promile alkoholu w organizmie, próbował płynąć pod prąd wartką Drawą - zaznaczył st. asp. Tomasz Bartos.
Jak zrelacjonował policjant, mężczyzna był tak pijany, że nie potrafił o własnych siłach wyjść z kajaka, ani logicznie odpowiadać na pytania.
Dzięki wzorowej postawie świadków i strażaków, został bezpiecznie sprowadzony na brzeg. W kajaku miał napoczętą butelkę wódki.
Policjanci skierowali przeciwko niemu wniosek o ukaranie. Grozi mu nawet 30 tysięcy złotych grzywny.
Policjant dodał, że szczególnie ryzykowne jest łącznie alkoholu z wypoczynkiem nad wodą czy na wodzie, gdyż osoba pijana ma znacznie ograniczoną percepcję i w sytuacji, kiedy znajdzie się w wodzie, może mieć duże problemy, by utrzymać się na jej powierzchni.