Dramatyczna akcja ratunkowa rozegrała się w nocy z 15 na 16 grudnia w lesie pod Skierniewicami (Łódzkie). Skrajnie wyziębiony mężczyzna został odnaleziony dzięki błyskawicznej reakcji służb i szczekaniu psa, który doprowadził w ten sposób ratowników do swojego pana, który potrzebował pilnej pomocy.
- Więcej aktualnych informacji znajdziesz na stronie głównej RMF24.pl.
Poruszająca historia wydarzyła się w województwie łódzkim. W miniony poniedziałek około godziny 21.00 służby w Skierniewicach otrzymały zgłoszenie od mężczyzny, który poinformował, że znajduje się w lesie i pilnie potrzebuje pomocy.
Kontakt był utrudniony, a zgłaszający zdołał jedynie przekazać, że przebywa w terenie leśnym pomiędzy Makowem a Płyćwią. Na miejsce natychmiast skierowano wszystkie dostępne siły policyjne oraz jednostki Ochotniczej Straży Pożarnej z okolicznych miejscowości.
Sytuacja była wyjątkowo niebezpieczna. Mężczyzna jeszcze przed wykonaniem telefonu wpadł do rzeki i był całkowicie przemoczony.
Temperatura powietrza wynosiła około zera stopni, co groziło szybkim wychłodzeniem organizmu.
Każda minuta zwłoki mogła zakończyć się tragicznie.
Przełom w poszukiwaniach nastąpił dzięki psu, który towarzyszył mężczyźnie podczas spaceru. Gdy właściciel opadł z sił, zwierzę zaczęło szczekać. To właśnie ten dźwięk usłyszeli strażacy, którzy skierowali się w jego stronę.
W ciągu pierwszej godziny poszukiwań jeden z druhów natrafił na leżącego w bagnach, skrajnie wyziębionego mężczyznę, oddalonego o około siedemset metrów od najbliższych zabudowań.
Strażacy i policjanci natychmiast zabezpieczyli poszkodowanego przed dalszym wychłodzeniem. Ze względu na trudny, bagnisty teren, mężczyzna został przetransportowany na desce ratunkowej do zespołu ratownictwa medycznego, który czekał kilometr dalej. Następnie trafił do szpitala pod opiekę lekarzy.
Pies, który odegrał kluczową rolę w akcji, został przewieziony przez policjantów do domu i przekazany matce właściciela.