Polska zimowa wyprawa na K2 - ostatni niezdobyty o tej porze roku 8-tysięcznik - walczy o założenie obozu trzeciego, który stanąć ma na wysokości około 7000 metrów. To najbliższy cel naszych himalaistów.

Zadania nie ułatwia jednak pogoda. Mimo kilku prób, członkowie ekspedycji tylko nieznacznie wyszli powyżej "dwójki" na drodze Basków. Na RMF24.pl zbieramy najważniejsze wydarzenia i podsumowujemy ostatnie dni.

Ekipa w (nie)pełnym składzie. "Wracamy do gry o K2"

Akcja górska na K2 - po przeprowadzonej operacji ratunkowej na Nanga Parbat - została wznowiona 1 lutego.  Tego dnia do C1 wyszli Artur Marek i Marek Chmielarski. Dzień później w bazie wylądował śmigłowiec z ekipą ratunkową z Nangi - Adamem Bieleckim, Denisem Urubko i Piotrem Tomalą. Na pokładzie nie było już Jarosława Botora, który ze Skardu - z powodów osobistych - musiał udać się w podróż powrotną do Polski. 

W kolejnych dniach - kiedy cały świat żył jeszcze wydarzeniami na Nanga Parbat i wspaniałą akcją ratunkową przeprowadzoną przez czwórkę naszych himalaistów - w ścianę wychodziły kolejne zespoły. Pogoda nie pozwalała jednak na dotarcie wyżej niż obóz drugi. 3 lutego Krzysztof Wielicki informował, że wszyscy są w bazie, a plany "ustali pogoda". Dzień później - 4 lutego - w górę ruszyli Marcin Kaczkan i Denis Urubko. W planach było wyniesienie sprzętu i poręczowanie powyżej "dwójki". Zespół spędził noc w C1, a następnego dnia ruszył do C2. Po kolejnym noclegu - tym razem na wysokości 6300 metrów - Urubko i Kaczkan wyruszyli powyżej "dwójki". Idą, ile dadzą radę. Wiem, że mają namiot m.in. do wyniesienia. Na pewno nie założą żadnego biwaku, tylko zejdą do C2 - informował wówczas w rozmowie z RMF FM Krzysztof Wielicki.

Z powodu bardzo silnego wiatru, nawet do 100 km/h, ostatecznie Urubko i Kaczkan podjęli decyzję o zejściu i jeszcze tego samego dnia byli w bazie.

Wypadek Bieleckiego

Obiecujące miały być kolejne dni. Jak informował nas Krzysztof Wielicki, prognozy, które otrzymali członkowie wyprawy, mówiły o względnie niewielkim wietrze aż do 10 lutego. 7 lutego kierownik wyprawy donosił z bazy, że w górę wyszedł zespół w składzie Janusz Gołąb - Adam Bielecki. Tego samego dnia z C1 do C2 miał przebić się Maciej Bedrejczuk, by cała trójka dzień później mogła poręczować drogę do C3. Tracker GPS Bieleckiego po kilku godzinach wskazywał jednak, że Adam ponownie jest w bazie. Po południu polskiego czasu pojawiła się informacja, że himalaista miał wypadek - na dojściu do "jedynki" uderzył go spadający kamień, w związku z czym musiał wrócić do bazy. Skończyło się na sześciu szwach, ale niestety uraz wykluczył Bieleckiego z akcji górskiej na kilka najbliższych dni.

W obozie pierwszym na noc został Janusz Gołąb, który jednak po trudnym noclegu zdecydował o powrocie do BC. Zapowiadane okno nie potwierdziło się. Wczoraj miało być 30km/h... było 50, a w porywach 60-70km/h. Miałem ciężką noc w C1 - donosił wówczas na swoim profilu na Facebooku. 

Ostatnia prognoza pogody, która dotarła do bazy, mówi o zachmurzeniu i wzroście siły wiatru do 40 km/h. Mimo to zespół liczy, że Artur Małek i Marek Chmielarski, którzy w piątek mają osiągnąć C2, zaczną w sobotę poręczowanie powyżej.

Drugi wypadek pod K2

Pech cały czas nie opuszcza naszych himalaistów. Po wypadku Adama Bieleckiego, w piątek kamieniem został uderzony Rafał Fronia,  kiedy podchodził do obozu pierwszego na wysokości prawie 6 tysięcy metrów. Polski wspinacz złamał rękę. W bazie udzielono mu pomocy. W sobotę rano ma zostać zabrany do pakistańskiego Skardu, a potem wrócić do kraju.

Marek Chmielarski i Artur Małek spędzają noc w obozie drugim, a Piotr Tomala wrócił do bazy.

Kiedy obóz trzeci?

To pytanie coraz częściej pojawia się w licznych komentarzach czy telefonach do bazy, szczególnie po blogowym wpisie Denisa Urubko, który po wyjściu z Marcinem Kaczkanem, w nieco zrezygnowanym tonie pisał o szansach na drodze Basków. Pamiętajmy jednak, że zima trwa do 21 marca. Przed naszymi himalaistami jeszcze co najmniej kilka tygodni w bazie i w ścianie.

(ag)