Sąd Rejonowy w Oświęcimiu wydał wyrok w sprawie zderzenia fiata seicento i kolumny BOR, w której jechała ówczesna premier Beata Szydło. Według sądu, kierowca seicento, jest winny nieumyślnego spowodowania wypadku drogowego. Zdecydowano o warunkowym umorzeniu postępowania na rok.

Sąd uznał, że kierowca seicento jest winny nieumyślnego spowodowania wypadku drogowego. Zdecydowano również o warunkowym umorzeniu postępowania. Sebastian K. musi zapłacić 1 tys. zł nawiązki dla byłej premier i kierowcy BOR. Wyrok jest nieprawomocny, obrona zapowiada apelację.

Wniosek do prokuratury ws. kierowcy BOR

Sąd stwierdził też, że kolumna rządowa nie była uprzywilejowana podczas wypadku, ponieważ samochody miały włączoną tylko sygnalizację świetlną, a nie miały sygnalizacji dźwiękowej.

W kwestii sygnałów dźwiękowych sąd ustalił, że nie były one używane. Powyższe wynika z zeznań wielu świadków, którzy znajdowali się w pobliżu miejsca zdarzenia. Nie ma wątpliwości co do tego, że gdyby takie sygnały były używane, to bez problemu by je usłyszeli. Oskarżony również takich sygnałów nie słyszał - podkreśliła sędzina.

Odległość pomiędzy pierwszym a drugim samochodem kolumny rządowej wynosiła ponad 20 metrów, i mimo że kierujący seicento Sebastian Kościelnik według sądu nie zachował ostrożności przy wykonywaniu manewru skrętu, to pojazd rządowy bez włączonych syren nie powinien podejmować próby omijania samochodu.

Kierowca BOR, który prowadził auto z premier Szydło, również złamał przepisy ruchu drogowego - orzekł sąd. Sprawa trafi do prokuratury.

Mecenas Władysław Pociej, obrońca kierowcy, tuż po wyjściu z sali rozpraw zapowiedział złożenie apelacji. W żaden sposób nie można Sebastiana Kościelnika uznać za winnego tego wypadku. (...) Bijemy się o zasadę. Nie może być tak, żeby kierowcy pojazdów nieuprzywilejowanych taranowali inne samochody na drodze (...) - mówił.

Prokurator okręgowy z Krakowa Rafał Babiński powiedział, że śledczy zapoznają się z uzasadnieniem wyroku na piśmie. W ustnym uzasadnieniu nie znalazłem odpowiedzi na kluczowe pytania postawione przez prokuraturę. Przede wszystkim sąd użył formuły, że rządowy samochód wyprzedał, a nie mijał fiata. To zmienia spojrzenie na rolę poszczególnych osób - powiedział.

Prokuratura żądała dla Sebastiana K., kierowcy seicento roku ograniczenia wolności i prac na cele społeczne. Obrona domagała się zaś pełnego uniewinnienia.

Proces rozpoczął się 16 października 2018 roku przed Sądem Rejonowym w Oświęcimiu

Do wypadku doszło 10 lutego 2017 roku. Według policji, rządowa kolumna trzech samochodów, w której jechała ówczesna premier Beata Szydło (jej pojazd znajdował się w środku kolumny) wyprzedzała w Oświęcimiu Fiata Seicento. Jego 21-letni kierowca przepuścił pierwszy samochód, a następnie zaczął skręcać w lewo i uderzył w auto ówczesnej szefowej rządu, które wjechało w drzewo. Poszkodowana została Beata Szydło oraz funkcjonariusze BOR.

Prokuratura zarzuciła Sebastianowi K. nieumyślne spowodowanie wypadku. W opinii przedstawionej przed sądem biegli z Instytutu Ekspertyz Sądowych z Krakowa wskazali, że nie mają wątpliwości, że sprawcą wypadku jest Sebastian K. Spór dotyczy jednak kwestii wyłączności jego winy. Gdyby przed sądem uznano, że kolumna rządowa oprócz sygnałów świetlnych miała także włączone sygnały dźwiękowe, Sebastian K. byłby jedynym i wyłącznym sprawcą wypadku.

W sumie w procesie przesłuchano kilkadziesiąt osób, w tym Beatę Szydło. Część rozpraw w procesie odbyła się za zamkniętymi drzwiami.