Ani Senat, który "zamroził" ustawę ws. głosowania korespondencyjnego w majowych wyborach prezydenckich, ani ci wszyscy, którzy próbowali te wybory przygotowywać, "odpowiedzialności rzeczywistej nie powinni ponosić" - oświadczył dzisiaj w Łodzi premier Mateusz Morawiecki.

Podczas wizyty w Łodzi szef rządu pytany był przez dziennikarzy o przygotowania do wyborów kopertowych z 10 maja, które się nie odbyły: o druk pakietów wyborczych, które ostatecznie trafiły do kosza, a których wydrukowanie i zlecenie ich dystrybucji kosztowało niemal 70 milionów złotych, a także o rozpoczętą przez premiera 5 dni po wyborach-widmo procedurę anulowania jego własnej decyzji o przygotowaniu wyborów.

Przypomnijmy, właśnie na podstawie tego polecenia Państwowa Wytwórnia Papierów Wartościowych zleciła drukowanie kart wyborczych, a Poczta Polska - ich pakowanie i przygotowanie pakietów do rozniesienia.

W odpowiedzi na pytania dziennikarzy Mateusz Morawiecki przypomniał o sytuacji zagrożenia epidemicznego, jaka panowała w marcu i kwietniu, kiedy podejmowano decyzję o korespondencyjnej formie głosowania w zaplanowanych na maj wyborach.

"Wszyscy wtedy obawiali się skutków pandemii we wszystkich możliwych wymiarach życia. I zbliżały się konstytucyjne wybory na urząd prezydenta RP, w związku z tym - podobnie jak Bawaria, Korea Południowa - postanowiliśmy zrobić wybory korespondencyjne. Owszem, była podstawa prawna i z tej podstawy prawnej skorzystaliśmy, i poprosiliśmy o przygotowywanie się do przeprowadzenia wyborów" - mówił szef rządu.

Powtórzył również stanowisko wielokrotnie wcześniej przez polityków obozu Zjednoczonej Prawicy prezentowane: że za nieodbycie się majowych wyborów odpowiedzialny jest Senat, w którym większość ma opozycja.

Przypomnijmy, Senat w pełni wykorzystał przysługujący mu okres 30 dni na zajęcie stanowiska ws. przeprowadzonej przez Sejm w ekspresowym tempie ustawy o głosowaniu wyłącznie korespondencyjnym w wyborach prezydenckich 2020. Senatorowie m.in. przeprowadzili szerokie konsultacje projektu. Ostatecznie ustawę odrzucili: głosowanie to miało miejsce 5 maja, a więc na pięć dni przed ogłoszonym przez marszałek Sejmu terminem wyborów. W efekcie projekt ustawy musiał wrócić do Sejmu.

W rozmowie z dziennikarzami w Łodzi Mateusz Morawiecki powtórzył więc, że to Senat ponosi odpowiedzialność za to, że majowe wybory nie doszły do skutku, bowiem "ma strategię zamrażania wszystkich dobrych ustaw", przez co wiele rzeczy musiało wejść w życie później - a w tym przypadku przeprowadzenie wyborów okazało się niemożliwe od strony operacyjnej.

"Senat ponosi tę odpowiedzialność, o którą niektórzy dopytują. Choć ja akurat uważam, że ani Senat, ani ci wszyscy, którzy próbowali (wybory) przygotowywać, odpowiedzialności rzeczywistej nie powinni ponosić" - zaznaczył Mateusz Morawiecki.

Jak wyjaśnił: "W procesie demokratycznym w normalnym państwie tak się dzieje niekiedy, że różne procesy ulegają różnego rodzaju demokratycznym przesunięciom. My zostaliśmy zmuszeni poprzez zamrożenie projektu (ws. głosowania korespondencyjnego - przyp. RMF) przez Senat do takiego demokratycznego przesunięcia".

Równocześnie Mateusz Morawiecki podziękował wszystkim, którzy przystąpili do pracy przy przygotowaniu majowych wyborów: jak podkreślał, gdyby pakiety do głosowania nie zostały przygotowane, a wybory trzeba byłoby jednak przeprowadzić, to wszyscy pytaliby teraz właśnie o to, dlaczego pakiety wyborcze nie były gotowe.