"Lider Platformy Obywatelskiej - z tego, co wiem - nie dzwonił jeszcze z gratulacjami" - ujawnił w Popołudniowej rozmowie w RMF FM wicerzecznik PiS Radosław Fogiel. Dopytywany przez Marcina Zaborskiego, czy którykolwiek z liderów opozycji zadzwonił do Jarosława Kaczyńskiego bądź Mateusza Morawieckiego z gratulacjami, odparł: "Nic mi na ten temat nie wiadomo". Odnosząc się natomiast do utraty przez PiS kontroli nad Senatem, Fogiel stwierdził: "Jeżeli ktoś w wyniku jakiegoś zbiegu okoliczności, układu gwiazd został senatorem z list opozycji, ale uzna, że jednak warto pracować dla Polski z biało-czerwoną drużyną Prawa i Sprawiedliwości, to kijem gonić nie będziemy".

Wyborcze rozstrzygnięcie w wyższej izbie parlamentu polityk PiS nazwał "remisem ze wskazaniem - zwłaszcza, jeżeli weźmiemy pod uwagę barwy partyjne".

"My uważamy, że w polityce ważne są wartości - nasi konkurenci uważają, że niekoniecznie. W związku z tym np. nie wystawiliśmy jako kandydata na senatora naszego senatora poprzedniej kadencji pana Bonkowskiego, bo wielokrotnie zasadniczo nie zgadzaliśmy się z tym, co mówił czy z jego postępowaniem. Dodajmy, że nie miał żadnych zarzutów natury prawnej. (...) Nasi konkurenci będą posiłkować się głosami pana Gawłowskiego - z zarzutami prokuratorskimi, pana Kwiatkowskiego - z zarzutami prokuratorskimi" - mówił Radosław Fogiel.

"Jeżeli taki jest układ sił w izbie wyższej, to my to przyjmujemy. Zaznaczamy jedynie, że grając w podobny sposób jak nasi konkurenci, mielibyśmy dodatkowego senatora, mielibyśmy wtedy remis, byłby klincz i byłaby zupełnie inna rozmowa" - podkreślił.

Fogiel: Jacek Kurski był na Nowogrodzkiej w sytuacji prywatnej

"Jacek Kurski był na Nowogrodzkiej w sytuacji prywatnej" - tak natomiast dyrektor biura poselskiego Jarosława Kaczyńskiego skomentował w internetowej części rozmowy zdjęcie zamieszczone na Twitterze przez europosłankę PiS Beatę Mazurek: na fotografii, zrobionej podczas wieczoru wyborczego, widać prezesa TVP Jacka Kurskiego pozującego do zdjęcia z Jarosławem Kaczyńskim i innymi ważnymi politykami partii rządzącej. "Nikt nie ma zakazu bywania na wieczorach wyborczych" - skwitował Fogiel.

Polityk zapowiedział również, że Prawo i Sprawiedliwość jest skłonne wprowadzić, obiecywany jeszcze w mijającej kadencji Sejmu, "pakiet demokratyczny". Warunkiem - jak zaznaczył - jest akceptacja przez opozycję wyniku wyborów i "nienegowanie go w sposób niezgodny z tradycją parlamentaryzmu".

Zastępca rzecznika PiS odpowiedział także na pytanie o przyszłoroczne wybory prezydenckie: zapewnił, że naturalnym kandydatem jego partii na ten urząd jest Andrzej Duda.

Marcin Zaborski, RMF FM: Czy Jarosław Kaczyński dzwonił już z gratulacjami do Małgorzaty Kidawy-Błońskiej?

Radosław Fogiel: Zwyczaj jest taki, że to zwycięzcy się gratuluje.

No właśnie. Państwo rywalizowali w Warszawie: Jarosław Kaczyński kontra Małgorzata Kidawa-Błońska. Wynik jest taki, że zwyciężyła Małgorzata Kidawa-Błońska. Premier Kaczyński - niespełna 250 tysięcy głosów, pani Małgorzata Kidawa-Błońska - ponad 400 tysięcy.

Ja myślę, że rywalizacja w wyborach jest między partiami - w tym wypadku m.in. między Platformą Obywatelską a Prawem i Sprawiedliwością. Lider Platformy Obywatelskiej - z tego, co wiem - jeszcze nie dzwonił z gratulacjami.

Którykolwiek z liderów opozycji dzwonił do prezesa Kaczyńskiego albo premiera Morawieckiego?

Nic mi na ten temat nie wiadomo.

Domyślam się, że przez cały dzień na Nowogrodzkiej liczyliście, ile macie miejsc w Sejmie. Ile ich zdobyliście?

Zdobyliśmy wystarczająco, żeby mieć samodzielną większość.

To znaczy? Ile mandatów?

Panie redaktorze, nie będę się bawił tutaj w zgadywanki. A nuż się pomylę i za chwilę Państwowa Komisja Wyborcza przywoła mnie do porządku. Nie chcę strzelać, ale ze wszystkich naszych analiz wynika, że mamy samodzielną większość sejmową.

A jak Jarosław Kaczyński zareagował na to, że straciliście większość w Senacie?

Faktycznie wygląda na to, że w Senacie jest remis ze wskazaniem - zwłaszcza, jeżeli weźmiemy pod uwagę barwy partyjne.

No nie, remis taki, że jednak większość jest - 51 do 48 czy 49.

Ale nie jest to większość Koalicji Obywatelskiej, bo mamy tam kilka osób formalnie niezależnych. To jest właśnie ta sprawa - my uważamy, że w polityce ważne są wartości, nasi konkurenci uważają, że niekoniecznie. W związku z tym myśmy np. nie wystawili jako kandydata na senatora naszego senatora poprzedniej kadencji, pana Bonkowskiego, bo wielokrotnie nie zgadzaliśmy się zasadniczo z tym, co mówił, i jego postępowaniem. Dodajmy, że nie miał żadnych zarzutów natury prawnej. Uznaliśmy, że wartości są ważniejsze. Nasi konkurenci będą posiłkować się głosami pana Gawłowskiego - z zarzutami prokuratorskimi, pana Kwiatkowskiego - z zarzutami prokuratorskimi.

Bez wyroków sądowych.

Oczywiście.

Czyli niewinnych, prawda?

Cieszę się, że pan redaktor uważa, że dużym plusem polskiego parlamentaryzmu jest to, że ludzie bez wyroków w parlamencie zasiadają.

Próbuje pan włożyć mi w usta coś, czego nie powiedziałem, i myślę, że to jest nieuczciwe.

Powinny być, myślę, trochę wyższe standardy.

Będziecie próbowali przekonywać do siebie senatorów, którzy nie są dzisiaj z wami, w waszym klubie czy waszych barwach partyjnych?

Jeżeli któryś z senatorów chce poprzeć dobre dla Polski projekty, to my jesteśmy na to zawsze otwarci.

Ale nie będziecie namawiać, przyciągać do siebie kogokolwiek?

Szanujemy reguły demokracji. Jeżeli taki jest układ sił w izbie wyższej, to my to przyjmujemy. Zaznaczamy jedynie, że grając w podobny sposób jak nasi konkurenci, mielibyśmy dodatkowego senatora, mielibyśmy wtedy remis, byłby klincz i byłaby zupełnie inna rozmowa.

Nie, reguły demokracji są takie, że - widzieliśmy, jak to działa - czasem jest tak, że można kogoś do siebie przyciągnąć po wyborach - tutaj opozycja będzie wam pokazywała lex Kałuża, czyli ten moment, kiedy przyciągnęliście do siebie konkretnego człowieka.

Panie redaktorze, na pewno nie uzyska pan ode mnie oświadczenia, że będziemy zniechęcać. Naturalnie - powtarzam - jeżeli ktoś, nawet w wyniku jakiegoś zbiegu okoliczności, układu gwiazd, został senatorem z listy opozycji, ale uzna, że jednak warto pracować dla Polski z biało-czerwoną drużyną Prawa i Sprawiedliwości, to oczywiście kijem gonić nie będziemy.

Czy obecność Zbigniewa Ziobry i Jarosława Gowina w nowym rządzie jest oczywistą oczywistością?

Oczywistą oczywistością będzie obecność członków rządu po ich zaprzysiężeniu.

Okej, ale czy szefowie partii koalicyjnych tworzących Zjednoczoną Prawicę mają pewne miejsca?

Uważam, że w ramach Zjednoczonej Prawicy dość pewne. Jeżeli nie wydarzy się jakieś trzęsienie ziemi, którego nie jestem w stanie przewidzieć, nie planujemy tutaj zmian. Oczywiście przewodniczący partii, z którymi tworzymy Zjednoczoną Prawicę, jak najbardziej mają miejsce w rządzie. Sądzę, że będą sprawować te same funkcje, które sprawują dziś.

A mogą być obaj wicepremierami w nowym rządzie? 

To już jest pytanie do premiera, jak będzie sobie tę współpracę w ramach rządu formował.

W waszym obozie nikt nie ma wątpliwości, kto powinien być teraz premierem?

Dość jasno to zakomunikowaliśmy przed wyborami, że oczekujemy kontynuacji misji premiera Morawieckiego.

I nie ma żadnych wątpliwości? Czyta pan np. o takim scenariuszu, że premierem mógłby być, dajmy na to, Mariusz Błaszczak, a nie Mateusz Morawiecki.

Panie redaktorze, takiego scenariusza nie widziałem i nic nie słyszałem, żeby ktokolwiek zamierzał go realizować.

Na naradzie dzisiejszej na Nowogrodzkiej nie było o tym mowy?

Narada zaczęła się w momencie prawie, jak wychodziłem, więc...

Czyli jest, być może, o tym mowa.

Nie wiem, o czym jest mowa, ale jeśli miałbym stawiać jakieś pieniądze, to powiedziałbym, że nie.

A potrzebny jest nowy układ resortów? Czy rząd powinien działać w dotychczasowej formule?

Nie są wykluczone jakieś zmiany kosmetyczne. Cztery lata doświadczenia pewnie dają premierowi, ministrom jakiś ogląd tego, gdzie coś można usprawnić, gdzie coś może pracować lepiej. Nie sądzę, żebyśmy mieli do czynienia z jakimiś zasadniczymi zmianami. Ponownie: to jest pytanie już do premiera, po zaprzysiężeniu nowego rządu, jak on sobie tę pracę będzie chciał ułożyć.

Ale też do PiS-u. Czy tworząc rząd np. będziecie brali pod uwagę wyniki poszczególnych ministrów? Dajmy na to: wicepremier Gliński w Łodzi przegrał nie tylko z kandydatem Koalicji Obywatelskiej Tomaszem Zimochem, ale też z wiceministrem inwestycji Waldemarem Budą, który startował z trzeciego miejsca. Czy wyniki poszczególnych ministrów w wyborach będą miały znaczenie dla układanki rządowej, dla obsadzania stanowisk w rządzie?

Nie. W najmniejszym stopniu. Wyniki w wyborach mają znaczenie tylko w przypadku tego, czy ktoś zdobywa mandat, czy go nie zdobywa. W kwestiach rządowych nie mają najmniejszego znaczenia.


Zobacz najciekawsze fragmenty internetowej części rozmowy: