Brązowy medal olimpijski Justyny Kowalczyk niezagrożony. Norwegowie odpuścili i nie będą domagać się dyskwalifikacji Polki - donoszą norweskie portale internetowe. Chodzi o piątkowy bieg łączony na dystansie 2x7,5 km, w którym Kowalczyk zdobyła medal, wyprzedzając o włos norweską zawodniczkę Kristin Steirę.

Polka na jednym z zakrętów przed zmianą nart za wcześnie zaczęła biec krokiem łyżwowym. Sędziowie, którzy nie zdecydowali się na jej dyskwalifikację, odrzucili również protest Norwegów złożony tuż po biegu. Ci mogli się jeszcze odwołać do Międzynarodowej Federacji Narciarskiej, mieli na to 72 godziny. Ogłosili jednak, że tego nie zrobią.

Wcześniej w obronę wziął Kowalczyk legendarny norweski narciarz biegowy Vegard Ulvang. Kowalczyk faktycznie zrobiła kilka kroków łyżwą przed zmianą nart, lecz na filmie widać wyraźnie, że jest przekonana, iż znajduje się już w strefie, gdzie to jest dozwolone. W dodatku zdejmuje kijki. W ten sposób kilka odepchnięć łyżwą nic jej nie dało, żadnej korzyści i dlatego decyzja jury była jak najbardziej słuszna - mówił Ulvang na łamach największej norweskiej gazety "Verdens Gang". Skomentował w ten sposób decyzję sędziów, którzy odrzucili pierwsze protesty norweskich działaczy.

Justyna ma jeszcze ogromne szanse na medal w biegu na 30 kilometrów. Może wreszcie będzie złoto? Wreszcie, bo Wojciech Fortuna jest już chyba zmęczony pytaniami o ten smak olimpijskiego, "zimowego" złota. W Polsce zna go tylko on - pisze na swoim blogu specjalny wysłannik RMF FM do Vancouver Kuba Wasiak . Jego relacji oraz informacji z olimpijskich aren wysłuchacie codziennie w specjalnych Faktach Olimpijskich.