Międzynarodowe służby policyjne zostaną dopuszczone do miejsca, w którym leżą szczątki zestrzelonego 17 lipca malezyjskiego Boeinga 777. O zawarciu w tej sprawie porozumienia z prorosyjskimi separatystami poinformował premier Malezji. Funkcjonariusze mają zapewnić ochronę śledczym, którzy badają okoliczności katastrofy i poszukują szczątków ofiar.

Stronę separatystów reprezentował w rozmowach tzw. premier samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej Aleksandr Borodaj.

Mam nadzieję, że porozumienie zawarte z panem Borodajem zapewni bezpieczeństwo na miejscu katastrofy, by międzynarodowi śledczy mogli wykonywać swoją pracę - napisał w oświadczeniu premier Malezji Najib Razak.

Międzynarodowy zespół będzie działał pod kierownictwem Holendrów. Premier Australii Tony Abbott poinformował, że na miejsce katastrofy wysłani zostaną australijscy funkcjonariusze. Wbrew wcześniejszym informacjom, policjanci ci nie będą uzbrojeni. Według wysokiego rangą przedstawiciela australijskiej policji Tony'ego Negusa, w poniedziałek na miejsce wypadku pojedzie 11 nieuzbrojonych australijskich policjantów. Już teraz na Ukrainie przebywa 170 australijskich funkcjonariuszy, którzy czekają na wysłanie ich na miejsce wypadku. Z kolei w środę z Kuala Lumpur na Ukrainę poleci 68 malezyjskich policjantów.

Holenderskie władze poinformowały natomiast, że około 30 ekspertów medycyny sądowej z Holandii jest w drodze na miejsce katastrofy. Holandia, która w wypadku straciła 194 swoich obywateli, koordynuje międzynarodowe śledztwo w tej sprawie i identyfikuje ofiary.

Rzeczniczka holenderskiego urzędu ds. bezpieczeństwa (OVV), który kieruje dochodzeniem, powiedziała, że w celu zapewnienia śledczym bezpieczeństwa OVV nie wyda komunikatu, gdy dotrą oni na miejsce. Stanie się to dopiero po ich powrocie z tych obszarów.

Zestrzelony 17 lipca malezyjski Boeing 777 spadł na ziemię we wschodniej części obwodu donieckiego, całkowicie kontrolowanej przez prorosyjskich separatystów. Przez długi czas uzbrojeni po zęby rebelianci utrudniali pracę międzynarodowym ekspertom. Na ich postawę skarżyli się m.in. obserwatorzy OBWE.

W katastrofie zginęło 298 osób - wszystkie, które były na pokładzie boeinga.