Dostawy z Białorusi mają pomóc Rosji w pokryciu niedoborów produktów spożywczych w obwodzie kaliningradzkim. Braki to konsekwencja embarga Rosji na import owoców, warzyw, mięsa, drobiu, ryb, mleka i nabiału z USA, Unii Europejskiej, Australii, Kanady i Norwegii.

Obwód kaliningradzki, eksklawa wciśnięta między Polskę i Litwę, jest regionem silnie uzależnionym od importu produktów spożywczych. Eksklawa sprowadza z zagranicy 70 proc. produktów mlecznych, 50 proc. owoców, 44 proc. warzyw i 40 proc. mięsa drobiowego. Duża część warzyw i owoców w kaliningradzkich sklepach pochodziła z Polski. W wypadku pomidorów i jabłek było to nawet 70 proc.  

Regionalne Ministerstwo Rolnictwa ogłosiło, że jeszcze w tym roku zamierza założyć sady jabłkowe na łącznej powierzchni 50 hektarów. Nie wspomniało jednak, że sady te dadzą pierwsze owoce dopiero za kilka lat.

Specjaliści zwracają uwagę, że sankcje Rosji uderzą nie tylko w kaliningradzkich konsumentów, ale także w tamtejszych przetwórców. W regionie działa ponad 200 dużych i średnich przedsiębiorstw przemysłu żywnościowego. Zakłady te rocznie przerabiały 100 tys. ton mięsa wieprzowego z krajów objętych zakazem importu. Na sprowadzanych z Norwegii łososiach swoją produkcję opierały dwa lokalne przedsiębiorstwa przetwórstwa rybnego z rocznym obrotem 6 mld rubli (165 mln dolarów).
 
Eksperci ostrzegają, że jeśli przedsiębiorstwa te upadną, tysiące ludzi pozostaną bez pracy, a budżet regionu - bez wpływów podatkowych. Konsekwencją nieuchronnie będzie pogorszenie nastrojów społecznych.

7 sierpnia Rosja wprowadziła zakaz importu owoców, warzyw, mięsa, drobiu, ryb, mleka i nabiału z USA, UE, Australii, Kanady i Norwegii. W ten sposób odpowiedziała na sankcje zastosowane wobec niej przez Zachód w związku z rolą Moskwy w konflikcie na Ukrainie. 

(mpw)