Pat na Ukrainie, władze całkowicie ignorują postulaty opozycji i liczą ma zmęczenie protestujących. Opozycja liczy natomiast, że w weekend ponownie zgromadzi setki tysięcy ludzi na ulicach Kijowa. Z jej liderami będzie dzisiaj rozmawiał w ukraińskiej stolicy szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski.

To, co dzieje się obecnie w Kijowie, to już nie masowy protest, a kilkusetosobowe pikiety. Zwarta kolumna kilkuset ochotników ze służby ochrony Majdanu przemaszerowała o godzinie 2 w nocy obok siedzib prezydenta, premiera i parlamentu. Protestującym nie udało się ponownie zablokować ani siedziby rządu, ani prezydenta. Tzw. rządowy kwartał ochraniają milicyjne kordony.

Mimo to nastrój rewolucyjny nie ustępuje. Komendant miasteczka namiotowego na Majdanie Andrij Parubij, który przez megafon dowodził kolumną, powiedział, że akcja "nocny patrol" będzie powtarzana co noc i ma sprawić, by "milicjanci pilnujący budynków nie zasnęli". Nie może być tak, że to my czekamy na Berkut (specjalną jednostkę milicji) na Majdanie. Niech oni czekają też na nas. Skoro my nie śpimy, to oni też nie będą mogli - wyjaśnił.

Ponieważ opozycja obawia się użycia siły przez władze, ochronę Majdanu przejęli byli żołnierze oddziałów specjalnych i weterani walk w Afganistanie.

Przez całą noc na placu przebywało kilka tysięcy ludzi. Niektórzy chronili się przed chłodem w trzech zajętych wcześniej budynkach: siedzibie władz miejskich, domu związków zawodowych i Pałacu Październikowym - sali koncertowej służącej dziś za noclegownię.

Rano grupa manifestantów opuściła Majdan i udała się w kierunku siedziby prezydenta Wiktora Janukowycza, gdzie przy barykadzie dyżurowało 200 osób. Przy oddalonej o kilkaset metrów ulicy prowadzącej do siedziby rządu było około stu demonstrantów, skandowali m.in. "Janukowycz za kraty".

(j.)