Ukraina nie zamierza na razie inicjować procedury wstąpienia do NATO - oświadczył szef ukraińskiego MSZ Pawło Klimkin w wywiadzie dla rosyjskiej gazety "Kommiersant". Zapewnił również, że USA nie wpływają na przebieg operacji antyterrorystycznej na wschodzie kraju.

Kwestia członkostwa Ukrainy w NATO nie jest obecnie rozważana - oznajmił Klimkin w wywiadzie. Jak tłumaczył, w ukraińskim społeczeństwie i elicie politycznej nie ma zgody w tej sprawie, a bez niej "trudno sobie wyobrazić zmierzanie w tym kierunku". Zastrzegł jednak, że w przyszłości stanowisko Kijowa w tej kwestii może się zmienić.

Stany wydają polecenia? "To śmieszne"

Klimkin zapewnił, że Stany Zjednoczone nie wpływają na Kijów, jeśli chodzi o działania antyterrorystyczne na wschodzie Ukrainy. Jeśli ktoś mówi, że USA wydają nam polecenia, co mamy robić w naszym kraju, nawet mnie to nie śmieszy - powiedział.

Jedna rozmowa telefoniczna nie może zmienić sytuacji politycznej na Ukrainie. Prowadzimy własną, bardzo aktywną politykę wewnętrzną i podejmowanie jakichkolwiek decyzji bez uwzględnienia tego czynnika jest niemożliwe - dodał. 

"To separatyści używają cywilów jako żywe tarcze"

Zdaniem szefa ukraińskiej dyplomacji Rosja powinna użyć wszelkich możliwych metod wpływu na separatystów, aby skłonić ich do rzeczywistego dialogu w celu "zawarcia dwustronnego zawieszenia broni, uwolnienia zakładników i objęcia sytuacji kontrolą ze strony OBWE".

Zaprzeczył przy tym, by doszło do śmierci cywilów w związku z operacją antyterrorystyczną, i powtórzył zapewnienie, że siły ukraińskie nie będą "atakować Doniecka" na wschodzie kraju. Tam są tysiące pokojowych mieszkańców. Nikt nie będzie wchodzić do mieszkań - zapewnił. Przypomniał przy tym, że separatyści stale wykorzystują cywilów jako żywe tarcze.

Odnośnie do zarzutów ostrzału rosyjskiego terytorium Klimkin powiedział, że "było kilka przypadków ostrzału terenów przygranicznych, ale dowiedziono, że ostrzał był prowadzony od strony terrorystów".

Zaznaczył, że wina za zerwanie zawieszenia broni na wschodzie spoczywa wyłącznie na separatystach, gdyż żołnierze ukraińscy go nie łamali. Przestrzegaliśmy jednostronnego zawieszenia broni przez tydzień, a potem jeszcze 3 dni. To była trudna decyzja: nie prowadziliśmy żadnych działań bojowych, ale zapłaciliśmy za to życiem 30 osób; ponad 100 zostało rannych - podkreślił.

Minister zapewnił, że dwustronne zawieszenie broni jest priorytetem Kijowa i władze ukraińskie nie wysuwają wobec separatystów warunku wstępnego w postaci jednostronnego rozbrojenia.

Klimkin powiedział też, że przedstawiciele separatystów proponują spotkanie grupy kontaktowej ds. kryzysu ukraińskiego w Doniecku, ale władze ukraińskie nie godzą się na to, gdyż Donieck jest "nie do przyjęcia z punktu widzenia bezpieczeństwa nie tylko dla przedstawicieli Ukrainy, czyli Leonida Kuczmy, ale i przedstawicieli OBWE". Szef MSZ Ukrainy zaznaczył, w Doniecku przebywa obecnie kilka tysięcy nielegalnie uzbrojonych ludzi.

Klimkin zwrócił uwagę, że Kijów proponował separatystom gwarancje bezpiecznego przejazdu na rozmowy w dowolny punkt Donbasu i wokół niego, ale ci się nie zgodzili. Proponowaliśmy nawet innowacyjne metody, na przykład wideokonferencję na Skype'ie, ale nie było zgody separatystów - dodał.

Powołanie grupy kontaktowej - z przedstawicielami Ukrainy, Rosji, OBWE i prorosyjskich separatystów na wschodzie Ukrainy - ma pomóc wypracować porozumienie w sprawie stałego zawieszenia broni we wschodnich obwodach Ukrainy, gdzie separatyści od kilku miesięcy walczą przeciw ukraińskim siłom rządowym. Jest to jeden z kroków przewidzianych umową wypracowaną 2 lipca w Berlinie przez szefów MSZ Rosji, Ukrainy, Francji i Niemiec.

6 lipca odbyło się Kijowie spotkanie grupy, ale bez udziału przedstawicieli prorosyjskich separatystów.

(mal)