Angelique Kerber w piątek już wiedziała, że będzie numerem jeden światowego tenisa. W sobotę wygrała US Open. W niedzielę królowała w światowych mediach. W poniedziałek ruszyła do Europy. We wtorek po wyczerpujących obowiązkach w Niemczech dotarła do Puszczykowa. I właśnie w tym miasteczku pod Poznaniem odpoczywa w krótkiej przerwie przed kolejnymi turniejami.

Angelique Kerber w piątek już wiedziała, że będzie numerem jeden światowego tenisa. W sobotę wygrała US Open. W niedzielę królowała w światowych mediach. W poniedziałek ruszyła do Europy. We wtorek po wyczerpujących obowiązkach w Niemczech dotarła do Puszczykowa. I właśnie w tym miasteczku pod Poznaniem odpoczywa w krótkiej przerwie przed kolejnymi turniejami.
Niemiecka tenisistka polskiego pochodzenia Angelique Kerber podczas spotkania z dziennikarzami i kibicami w Centrum Tenisowym "Angie" w podpoznańskim Puszczykowie /Jakub Kaczmarczyk /PAP

Kerber przyjechała do domu po cichu, ale już wie, że przed światem teraz będzie jej jeszcze trudniej się schować niż po wcześniejszych sukcesach, jak choćby po wygraniu Australian Open. Dlatego tuż po przyjeździe, i przywitaniu z babcią, dziadkiem i przyjaciółmi, znalazła czas, by spotkać się też z mieszkańcami Puszczykowa i dziennikarzami.

Trybuny hali Ośrodka Tenisowego Angie oczywiście wypełniły się. Ania, jak nazywa ją rodzina, ze swobodą radzi sobie z tłumem, mikrofonami i kamerami. Mimo że musi czuć się celebrytką, bo w światowym sporcie jest na samym topie.

Na pewno dużo się zmieniło - przyznaje Kerber - Teraz kiedy jestem na lotniskach czy idę po mieście, na przykład w Nowym Jorku, więcej ludzi mnie poznaje, więc jest to coś nowego. Myślę jednak, że ja już do tego dojrzałam. Tym bardziej, że dla mnie to fajne uczucie, że tylu ludzi ogląda tenis i mi kibicuje. W tym wszystkim jednak ważne, żeby mieć czas dla siebie. Ja jako ja nigdy się nie zmienię i mam nadzieję, że to się nie stało w ostatnich miesiącach. Nie chcę się zmieniać.

Na razie reprezentantce Niemiec to się udaje. Jest uważana za jedną z najbardziej dostępnych i naturalnych gwiazd sportu. Co widać choćby po jej reakcji na kolejne sukcesy.

Szczerze mówiąc jeszcze trochę potrzebuję, żeby to wszystko do mnie dotarło, co stało się w ostatnich godzinach - nie ukrywa Angelique - Już po półfinale US Open wiedziałam, że będę numer 1 w poniedziałek, ale dla mnie turniej jeszcze się wtedy nie zakończył, więc jeszcze wszystkie emocje chciałam zostawić gdzieś w sobie. To, co się teraz stało, ten drugi wygrany szlem to jest po prostu marzenie, które się dla mnie spełniło. Pomału to do mnie dociera, ale nie do końca...

Ania reprezentuje Niemcy, choć jest córką Polaków i mieszka w Polsce. Temat reprezentacji wraca do niej jak bumerang, szczególnie w Polsce i szczególnie po sukcesach. Przy okazji pytań o to tenisistka często słyszy słowo "szkoda".

Może szkoda, ale ja w Niemczech się wychowałam, chodziłam do szkoły, tam całe życie spędziłam - powtarza pierwsza rakieta świata, dodając jednak - Natomiast na wakacje zawsze przyjeżdżałam do Puszczykowa, teraz tutaj mieszkam. Całe życie gram jednak dla Niemiec i to się nie zmieni, ale z jednej strony moje serce też jest w Polsce. Zawsze będę to mówić - tutaj mam rodzinę, chętnie tu przyjeżdżam, odpoczywam. Mam tu akademię, gdzie trenuję. Reprezentuję Niemcy, tak zostanie, ale moje serce bije też dla Polski.

Osiągnięcie pierwszego miejsca w światowym rankingu to nie koniec planów Kerber. Zawodniczka z Puszczykowa jest jednocześnie spełniona i gotowa na kolejne wyzwania, bo "kilka turniejów, których nie wygrałam, jeszcze zostało".

Jestem na pewno gotowa, żeby powiedzieć, że jestem najlepsza na świecie - zdecydowanie mówi Angelique - To było zawsze moje marzenie i teraz się spełniło. Moja kariera nie była łatwa, ale mam teraz 28 lat i mogę powiedzieć, że osiągnęłam to, co sobie wymarzyłam. I dobrze, że w tym wieku, a nie jak miałam 18 lat, bo teraz do tego dojrzałam.

Na Kerber czeka tylko kilka dni odpoczynku. W tym roku do rozegrania zostały jej jeszcze 4 turnieje. Tenisistka z Puszczykowa chce w nich udowodnić, że światowy nr 1 należy się jej na dłużej.


(j.)