"Mój finałowy skok był całkiem przyzwoity, ale pod koniec serii zaczęły znowu poprawiać się warunki, a na górze zostali sami najlepsi lotnicy. Można było się spodziewać bardzo dalekich lotów. Obniżono belkę jeszcze o dwa stopnie, a oni skakali wyśmienicie. Rzadko się zdarza, by na mamucie dwóch zawodników zajęło ex aequo pierwsze miejsce" - mówił po konkursie PŚ w Vikersund Adam Małysz. Polak ukończył zawody na 5. miejscu.

W pierwszej serii na pewno warunki były trudne, ale ja nigdy nie należałem do takich super lotników. Gdy byłem w wyśmienitej formie, to wtedy umiałem odlecieć, ale i tak zawsze w powietrzu nadrabiałem siłą odbicia na progu. Skocznia jest przygotowana wyśmienicie, natomiast można sporo krytykować organizację. Tutaj zawsze są problemy, ale tak to już jest z Norwegami, narzekają na wszystkich wokół, a sami najgorzej wszystko organizują - ocenił Małysz.

Chciałbym powalczyć o rekord Polski w długości skoku. W tym pierwszym skoku wydawało się, że na progu było naprawdę fajnie, tylko zabrakło mi w końcówce szybkości i z tego co mówili trenerzy, miałem lekki podmuch z tyłu. Ciężko było tam odlecieć, bo przy tej prędkości na progu, to trzeba naprawdę skoczyć idealnie i dostać wiaterek, żeby skok był długi - tłumaczył najlepszy polski skoczek.

Gregor Schlierenzauer i Johan Remen Evensen to zawodnicy, dla których ten obiekt jest wręcz stworzony, więc myślę, że są tu poza zasięgiem - stwierdził Małysz.

Gregor Schlierenzauer (243 i 232 metry) i Johan Remen Evensen (240 i 234,5 metra) zajęli ex aequo pierwsze miejsce w konkursie skoków narciarskich na skoczni mamuciej w norweskim Vikersund. Na najniższym stopniu podium stanął czterokrotny mistrz olimpijski Simon Ammann. Do finałowej "30" zakwalifikował się także Kamil Stoch. 23-letni zawodnik ukończył zawody na 11. miejscu.