Przed północą mamy poznać wyniki wyborów na wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. Państwowa Komisja Wyborcza poinformuje o nich na swojej stronie internetowej. Nie będzie żadnych konferencji prasowych w nocy, rano dowiemy się co dalej, kiedy będą kolejne wyniki. Opóźnienia w sumowaniu głosów to efekt problemów z funkcjonowaniem systemu informatycznego PKW. "Ten program nie ma prawa zadziałać. Wygląda jak napisany przez początkującego programistę" - tak sytuację komentują profesjonalni informatycy, którzy od kilku dni analizują kod feralnego systemu.

Zobacz również:

Z informacji podawanych przez wojewódzkie komisje wyborcze w całym kraju wynikało, że do wtorkowego wieczoru do wielu z nich nie dotarły jeszcze protokoły z komisji powiatowych, na podstawie których wyliczane są wyniki wyborów do sejmików. Niektóre wojewódzkie komisje planują kontynuować prace dopiero w środę, a nawet w czwartek.

Opóźnienia w sumowaniu głosów oddanych w wyborach samorządowych to efekt problemów z funkcjonowaniem systemu informatycznego. W poniedziałek wieczorem komisje terytorialne mogły już korzystać w pełni z systemu elektronicznego przy ustalaniu wyników wyborów tam, gdzie głosowanie jest większościowe, czyli przy wyborach wójtów, burmistrzów, prezydentów i radnych gminnych. We wtorek system nie działał w pełni dla głosowań proporcjonalnych, czyli przy ustalaniu wyników w wyborach do sejmików, rad powiatów, rad miast na prawach powiatów i dzielnic Warszawy.

"Bubel napisany przez początkującego programistę". Informatycy drwią


Kod źródłowy systemu PKW wzięli na warsztat doświadczeni programiści, a swoje komentarze umieszczają na profesjonalnych, zagranicznych forach internetowych. Z ich analiz wynika, że program np. wyświetla błędy, ale nie pozwala ich wyłączyć - za to od razu wiesza system. Pojawiają się komentarze, że taki bubel można napisać w kilkanaście godzin, a nie trzy miesiące.

Analizując kod programu, można szybko się zorientować, że użyte są bardzo archaiczne rozwiązania. Nie użyto gotowych rozwiązań, które pomagają zaoszczędzić czas, zaoszczędzić ilość pracy, która jest potrzebna do realizacji takiego projektu. Zatem kod jest bardzo niskiej jakości, co świadczy o tym, że program nie jest dobrym rozwiązaniem - oceniał w rozmowie z reporterem RMF FM Krzysztofem Berendą Grzegorz Połeć, dyrektor Działu Rozwoju i Nowych Technologii Grupy RMF.

Przestrzegał przed wykorzystaniem systemu w przyszłorocznych wyborach prezydenckich i parlamentarnych. Pytanie, czy przez te kilka miesięcy da się to naprawić, czy w zasadzie lepiej zacząć od początku i napisać tak, jak trzeba, po bożemu. System, który został napisany, nie nadaje się do dalszej rozbudowy, jest niskiej jakości. W takiej sytuacji właściwie lepiej zacząć projekt od nowa, tym bardziej, że - jak widzimy - żaden z modułów systemu nie sprawdził się w boju, nie był przygotowany na przyjęcie i przetwarzanie dużej ilości danych - podkreślał.

PKW sama zamieściła program w sieci, a zdekodowali go informatycy. Co gorsza, program był dostępny dla wszystkich już dzień przed wyborami. To pozwala postawić pytanie, czy co zdolniejsi hakerzy nie mogli wykorzystać tego faktu do włamywania się do systemu wyborczego.

Wpadka PKW: Komisja nie zamówiła pełnego audytu systemu komputerowego


To jednak nie koniec kompromitujących dla PKW ustaleń. Jak dowiedział się nasz reporter Krzysztof Berenda, zamówienie na audyt bezpieczeństwa feralnego systemu nie obejmowało testów stabilności ani wydajności systemu. Potwierdził to prezes firmy Eversys, która tego sprawdzenia dokonywała.

Audyt dotyczył weryfikacji algorytmu, który był odpowiedzialny za poprawność liczenia głosów. Ten zakres nie ma nic wspólnego ze stabilnością czy wydajnością tej aplikacji - powiedział nam Tomasz Gładkowski.

Audytor sprawdził więc - bo takie dostał zlecenie - czy działa liczenie głosów. PKW nie prosiła zaś o sprawdzenie stabilności całego systemu.

Umowa na ten audyt została podpisana 13 dni przed wyborami. Sprawdzenie trwało tydzień.

Prezydent chce wyjaśnień, PiS żąda komisji śledczej

W związku z problemami z podaniem ostatecznych wyników wyborów prezydent Bronisław Komorowski spotka się w środę z prezesami instytucji wskazujących kandydatów do składu PKW, a więc z prezesem Trybunału Konstytucyjnego, I prezesem Sądu Najwyższego i prezesem Naczelnego Sądu Administracyjnego.

Szefowa prezydenckiego biura prasowego Joanna Trzaska-Wieczorek wyjaśniała, że tematem spotkania ma być omówienie zasad wyłaniania kandydatów na członków PKW w oparciu o obecnie obowiązujące przepisy. Warto rozmawiać o kryteriach, na podstawie których wskazywane są konkretne osoby. Myślę, że pomoże to w przyszłości wprowadzić działania naprawcze, które powodowałyby unikanie tego typu trudnych sytuacji na przyszłość - stwierdziła.

Zaznaczyła, że prezydent zamierza także poprosić PKW o informację dotyczącą okoliczności zaistniałych po wyborach i o wnioski na przyszłość. Pan prezydent jest przekonany, że należy tę sytuację wyjaśnić. Wydaje się, że podmiotem, w interesie którego leży najbardziej wyjaśnienie sprawy, jest PKW. Bo doniesienia i fakty, szeroko opisywane i komentowane w ostatnim czasie, budziły zaskoczenie i negatywne emocje, zarówno wyborców, jak i sił politycznych biorących udział w wyborach, a z pewnością nie były też źródłem satysfakcji dla samej PKW - dodała.

Co się tyczy reakcji "sił politycznych", Prawo i Sprawiedliwość zapowiedziało już, że w najbliższych dniach złoży w Sejmie wniosek o powołanie komisji śledczej, która miałaby zbadać przygotowania i proces liczenia głosów w niedzielnych wyborach samorządowych.

Ta komisja powinna zająć się sposobem przygotowania i przeprowadzeniem wyborów przez Państwową Komisję Wyborczą. To, z czym mamy teraz do czynienia, urąga przyzwoitości. Wybory są istotą demokracji. Jeżeli mamy do czynienia z takim zamętem, do czego może to doprowadzić? Do fałszowania wyników wyborów - przekonywał na wtorkowej konferencji prasowej szef klubu PiS Mariusz Błaszczak.

Wiadomo już, że wniosku PiS nie poprą PO i PSL ani Twój Ruch. "Za" jest klub Sprawiedliwej Polski, zaś SLD zapowiada, że sprawę rozważy.

PiS złoży również doniesienie do prokuratury, które - jak mówił Błaszczak - będzie dotyczyło "możliwości niedopełnienia obowiązków przez tych, którzy są odpowiedzialni za przeprowadzenie wyborów".

Na razie sprawą zajęła się Najwyższa Izba Kontroli, która rozpoczęła już sprawdzanie Krajowego Biura Wyborczego - to właśnie ono odpowiada za obsługę wyborów. Jak donosił reporter RMF FM Krzysztof Zasada, kontrolerzy NIK badają, jak Krajowe Biuro Wyborcze przygotowywało ostatnie wybory. Chodzi m.in. o analizę dokumentów dotyczących wprowadzenia w Państwowej Komisji Wyborczej nowego systemu komputerowego. Kontrolerów interesują przede wszystkim kwestie przetargów na ten system, cały proces wyboru firmy, która wygrała w postępowaniu przetargowym - czy przeprowadzono je rzetelnie, celowo i gospodarnie.