Francuskie myśliwce są już nad Libią. Mają nadzorować tamtejszą przestrzeń powietrzną - podała telewizja BFM. W Paryżu trwa nadzwyczajny szczyt Unia Europejska-Unia Afrykańska-Liga Arabska w sprawie Libii. Zaraz po spotkaniu może rozpocząć się interwencja militarna w tym kraju - twierdzi źródło zbliżone do uczestników spotkania.

Samoloty nie prowadzą ataków lotniczych. Maszyny pilnują jedynie, aby siły Muammara Kadafiego nie łamały zakazu lotów w Libii, przyjętego przez Radę Bezpieczeństwa ONZ.

W pierwszej fazie operacji mogą wziąć udział Francja, Wielka Brytania i Kanada, w następnej Stany Zjednoczone, a potem państwa arabskie. Spotkanie odbywa się po uchwaleniu przez Radę Bezpieczeństwa ONZ rezolucji 1973 zezwalającej na użycie siły w celu obrony ludności cywilnej przed atakami sił wiernych Muammarowi Kadafiemu.

W szczycie biorą udział m.in. sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun, przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy, szefowa unijnej dyplomacji Catherine Ashton, sekretarz generalny Ligi Arabskiej Amr Musa, a także premier Polski Donald Tusk.

Zaskoczeniem jest obecność na szczycie kanclerz Niemiec Angeli Merkel. Niemcy nie zamierzają bowiem wojskowo wspierać interwencji w Libii, jednak kanclerz uznała widocznie, że ma coś istotnego do powiedzenia tym, którzy organizują tę operację. Można to także odczytać jako ciche wsparcie.

W podobnej sytuacji jest premier Donald Tusk, który także nie zamierza wysyłać do Libii polskiej armii. Zaskoczeniem jest z kolei nieobecność na szczycie przedstawicieli Unii Afrykańskiej, do której należy m.in. Tunezja, Egipt i Algieria. Na spotkaniu pojawiła się natomiast reprezentacja Ligi Arabskiej.

W nocy z czwartku na piątek Rada Bezpieczeństwa ONZ zaakceptowała ustanowienie nad Libią strefy zakazu lotów i podjęcie "wszelkich środków niezbędnych" do ochrony ludności cywilnej przed atakami sił zbrojnych wiernych libijskiemu przywódcy Muammarowi Kadafiemu.