Nie ultimatum, ale dotkliwe, choć mało spektakularne restrykcje stosowane na różnych frontach mają skłonić Mińsk do zaprzestania prześladowań Polaków na Białorusi. Tak wynika z rozmów "Gazety Wyborczej" z polskimi źródłami dyplomatycznymi w Warszawie i Brukseli.

Przyszły tydzień będzie kluczowy dla powodzenia polskiej strategii mającej doprowadzić do ponownej legalizacji Związku Polaków na Białorusi Andżeliki Borys.

Najpierw w poniedziałek szefowie unijnej dyplomacji omówią sytuację na Białorusi. Niewykluczone, że wezwą Mińsk do poszanowania praw polskiej mniejszości i szerzej do przestrzegania demokratycznych standardów oraz poszanowania opozycji.

Kolejna odsłona odbędzie się w środę i czwartek, gdy na tzw. minisesji w Brukseli Parlament Europejski będzie debatować o ostatnich wydarzeniach na Białorusi. W Brukseli mają się pojawić Andżelika Borys i Aleksander Milinkiewicz. Owocem debaty będzie rezolucja.

Choć taka rezolucja będzie miała głównie znaczenie symboliczne, to - jak tłumaczy "GW" Saryusz-Wolski - zgodnie z postanowieniami traktatu z Lizbony europarlament ma także uprawnienia (i ambicje) wpływania na politykę zagraniczną. Może więc domagać się od państw członkowskich i Komisji Europejskiej, by zaostrzyły kurs wobec Mińska i może je z tego rozliczać.

Na wniosek Polski sankcje polegające na zakazie wjazdu do UE dla ponad 30 najwyższych rangą członków białoruskich władz, zostały ponownie zawieszone do października 2010. Oczywiście Unia może zdecydować o ich wcześniejszym przywróceniu, ale jak przekonuje nas wysoki rangą rozmówca w MSZ, "to ostateczność".

Wcześniej Polska może rozszerzyć swą własną listę osób bez szans na polską wizę (MSZ wpisało nań na razie kilkanaście osób odpowiedzialnych za ostatnie represje). A wprowadzając te nazwiska do systemu informacyjnego Schengen SIS jako osoby niepożądane, może też zablokować ich wjazd na terytorium Unii.

MSZ uważa, że naciskając mocno na Mińsk, stąpa się po bardzo cienkim lodzie. Chodzi o to, by wymuszając ustępstwa w sprawie, nie pozbawić społeczeństwa białoruskiego wsparcia UE. W Unii jest grupa krajów, takich jak Holandia czy Wielka Brytania, pryncypialnie podchodzących do kwestii praw człowieka, które chętnie wykluczyłyby Mińsk z Partnerstwa. Wówczas jednak na marne poszłyby długie starania Warszawy, by wciągać Białoruś w orbitę UE.