W przyszły piątek w Mińsku ma się spotkać polsko-białoruska grupa ekspertów - dowiedział się nieoficjalnie reporter RMF FM Krzysztof Zasada. Grupa ma się zająć przyszłością Związku Polaków na Białorusi nieuznawanego przez reżim Aleksandra Łukaszenki. Polskie władze liczą na to, że Mińsk zaakceptuje w końcu związek, na którego czele stoi Andżelika Borys.

Łukaszenka tanio skóry nie sprzeda, jeśli w ogóle. Świadczą o tym fakty. O tym, że grupa ma zacząć działać, słychać od tygodni. Natomiast Mińsk nie był skory do rozpoczęcia negocjacji. Nie jest wykluczone, że szykował sobie twardą pozycję wyjściową do rozmów. Wczoraj uprawomocniła się decyzja o odebraniu Związkowi Andżeliki Borys Domu w Iwieńcu. We wtorek sąd ma podjąć ostateczną decyzję w sprawie firmy Polonika, która prowadzi polską szkołę w Grodnie. Nałożono na nią grzywnę w wysokości 25 tysięcy dolarów. Według informacji dziennikarza RMF FM zarząd spółki, na której czele stoi Borys, nie zapłaci tej ogromnej - jak na białoruskie warunki - kary. Oznacza to, że po wtorkowej decyzji spółka stanie się bankrutem i zostanie postawiona w stan likwidacji.

Te wydarzenia - jak mówią Polacy na Białorusi - pokazują, że w sprawie związku nie ma żadnej odwilży i osiągnięcie kompromisu może być problematyczne. A jaki jest polski plan? Warszawa chce, by Związek Borys odrodził się jako nowa organizacja i działał obok reżimowego Związku Siemaszki. Ma też dojść do podziału majątku między obie te organizacje.