Hubert Ptaszek i Maciej Szczepaniak są gotowi na Rajd Polski. Załoga jest już w Mikołajkach, gdzie szlifuje formę przed ruszającą w czwartek ósmą rundą Rajdowych Mistrzostw Świata. Młody kierowca na poszczególnych odcinkach specjalnych udowadniał, że stać go na walkę z najlepszymi. W Rajdzie Polski celuje w pierwszą piątkę.

Jan Kałucki, RMF FM: Mikołajki już żyją Rajdem Polski?

Hubert Ptaszek: Atmosfera jest widoczna. Zespoły już przybyły na miejsce, serwis zaczyna rosnąć w oczach. Ludzi jeszcze nie ma, ale myślę że jak widowisko się rozpocznie, to kibice nas nie zawiodą.

Przebierasz nogami przed startem?

Cały rok się czeka na ten start. Rajd na własnej ziemi jest czymś specyficznym. To jedyna okazja, aby wystąpić przed swoją publicznością. Jest to coś innego, coś ciekawego, dodatkowa presja - ale z tym wszystkim musimy sobie jakoś poradzić. Cieszę się, że będziemy mogli obserwować bardzo dużo polskich flag. To jest coś takiego, co cieszy od wewnątrz.

Jesteś w trakcie testów. Wszystko przebiega jak na razie zgodnie z planem?

Za sobą mamy dwa dni testów. Auto ustawialiśmy na różne ewentualności, bo prognozy pogody cały czas płatają nam figla. Jeździmy zarówno po suchym, jak i po mokrym szutrze. To wszystko jest trudne do przewidzenia. Codziennie patrzymy na prognozy pogody i za każdym razem widzimy coś innego. Mimo to mamy bardzo dobre ustawienie samochodu i wydaje mi się, że dość szybko będziemy podróżować po odcinkach specjalnych. Wszystko się okaże w najbliższych dniach - praktycznie nie będziemy wychodzić z samochodu. Musimy się zapoznawać z trasą i tworzyć notatki.

Co jak na razie najbardziej cię zaskoczyło?

Tak jak wspomniałem - pogoda. Dochodzi do takich sytuacji, że wyjeżdżamy z Mikołajek, jest piękna pogoda, a 100 kilometrów dalej pada deszcz. To rodzi jakieś problemy, ale ja się nawet cieszę. Na testach mieliśmy najróżniejsze warunki pogodowe, dzięki czemu mogliśmy wypróbować najróżniejsze warianty.

A będzie tak szybko jak w latach ubiegłych? Rajd Polski od zawsze kojarzy się kibicom jako jeden z najszybszych.

Prędkości na Rajdzie Polski nigdy nie brakuje i tak samo będzie w tym roku. Śmiało można to porównać do Rajdu Finlandii. To będzie mój jedyny tak szybki rajd w tym sezonie, bo nie byłem ani w Szwecji, ani w Finlandii. Ale to cieszy, bo w sumie po to tu jesteśmy. Impreza w Polsce ma też to do siebie, że nie wybacza błędów. Jest pewien margines, bo czasami nie ma zalesionych partii i można sobie pozwolić na skromne opuszczenie trasy, ale oby było tego jak najmniej. Kiedyś usłyszałem, że Rajd Polski jest "sprinterskim rajdem" i mogę się pod tą opinią podpisać obiema rękami. Mały błąd odbija się mocną stratą czasową.

Zeszyt z notatkami, o których wspominałeś, musi być już naprawdę gruby!

Nie zaprzeczę. Informacje są cały czas aktualizowane, bo wiedza z poprzednich lat się zawsze przydaje. Kilka odcinków się pokrywa i możemy skorzystać z dużej części materiałów z zeszłego roku. To jest wyjątkowo żmudna praca, polegająca na szukaniu dziury w całym. Notatki są w tej całej zabawie niemal najważniejsze. To fundament, bo to, co pilot przeczyta, ja jadę. Wszystko musi grać, bo jeden mały błąd - plusik będzie tam, gdzie minusik - i wszystko się może skończyć bardzo źle.

Od dłuższego czasu pracujesz z psychologiem sportowym. Jesteś dzięki temu lepszym kierowcą?

Czuję się lepiej przygotowany. Trzeba poszukiwać różnych rezerw. Rajd wbrew pozorom to nie tylko jazda na odcinku, ale też to, co jest między startami. Rozmawiałem z wieloma ludźmi, bo w dużej mierze chodzi o znalezienie wspólnego języka. Te przygotowania są bezcenne, bo głowa cały czas musi być chłodna. Nie jest to łatwe, bo czynników potęgujących stres jest co nie miara. Za chwilę wystartuję w Rajdzie Polski, przed swoją publicznością, na swojej ziemi. Presja jest duża, ale nie mogę się jej poddać.

A łatwo mieć chłodną głowę, kiedy jedzie się 140 kilometrów na godzinę w lesie?

O dziwo tak. Po jakimś czasie wpadamy w taki automatyzm, że nie myślimy o tym, co robimy, tylko robimy to, co musimy.

I prędkości nie robią na tobie żadnego wrażenia?

To dla nas rutyna. Prędkości nie robią większego wrażenia, aczkolwiek jak jeździ się naprawdę szybko i widzi się, że drzewa się zawężają, droga robi się bardzo wąska, to jest chwila grozy i przemyśleń. Ale nie można w to za bardzo odpływać. Trzeba się skupić i pruć jak najszybciej przed siebie. O to w tym sporcie chodzi.

Walka z samym sobą, stresem i przeciwnikami.

Dokładnie, bo na trasie jest bardzo dużo niespodziewanych sytuacji. Na przykład kiedy "złapie się kapcia"... nie można o tym myśleć. Trzeba to wyrzucić z głowy i jechać dalej. Traktować każdy odcinek specjalny, jakby był pierwszy. Z pozoru to wydaje się łatwe, ale przy czterech dniach na pełnym skupieniu koncentracja gdzieś tam może spaść, dlatego trzeba wspiąć się wyżyny swoich umiejętności - zarówno jeśli chodzi kondycję fizyczną, jak i psychiczną.

Wielokrotnie powtarzałeś, że polskiego zawodnika mogą zdeprymować polscy kibice i biało-czerwone flagi.

Można się nawet zawiesić. Kiedy jadę odcinek specjalny i widzę polską flagę, to mam ochotę na nią popatrzeć trochę dłużej. Takie czynniki mnie nie rozpraszają - są bardzo miłe, ale kiedy jedzie się w rajdówce i podejmuje się ryzyko, nie ma się czasu na miłe rzeczy. Tak jak wspomniałem wcześniej, trzeba się skupić na swojej pracy. Ale mimo wszystko fajnie, że są polskie flagi, oby było ich jak najwięcej i oby kibice dopisali.

A przy takich kibicach każdy chce spisać się jak najlepiej.

Jeśli wszystko zagra i wykonamy to, co sobie wcześniej założyliśmy, to myślę, że pierwsza piątka WRC2 jest jak najbardziej w zasięgu. Chciałbym być najszybszym Polakiem, ale też nie warto sobie zrobić wewnętrznego ciśnienia.