W pierwszych dniach po wypadku byłem przede wszystkim sfrustrowany. Balansowałem między szczęściem a nieszczęściem. Szczęściem, bo wszystko mogło skończyć się o wiele gorzej - koziołkujący quad po prostu mógł mnie zabić, albo mogłem złamać kręgosłup. Nieszczęściem, bo przecież liczyłem w Dakarze na dobry wynik i wiązałem z tym spore nadzieje - mówi Rafał Sonik, który właśnie wrócił do Polski.

Patryk Serwański: Od wypadku minęło już kilkanaście dni, jak się pan czuje?

Rafał Sonik: Pod względem psychicznym czuję się już dobrze. Przeanalizowałem wypadek i wszystko co potem nastąpiło kilkanaście razy. Jeśli chodzi o moją rękę, to rehabilitacja potrwa jeszcze trzy, cztery tygodnie. Robię to najszybciej i najintensywniej jak się tylko da.

Patryk Serwański: A co po zakończeniu leczenia?

Rafał Sonik: Mi się już kilka razy zdarzyło, że miałem urazy czy upadki i zawsze się potem podnosiłem, byłem jeszcze bardziej zdeterminowany. W pierwszych dniach po wypadku byłem przede wszystkim sfrustrowany. Balansowałem między szczęściem a nieszczęściem. Szczęściem, bo wszystko mogło skończyć się o wiele gorzej - koziołkujący quad po prostu mógł mnie zabić, albo mogłem złamać kręgosłup. Nieszczęściem, bo przecież liczyłem w Dakarze na dobry wynik i wiązałem z tym spore nadzieje. Teraz jednak moim głównym celem jest obrona tytułu mistrza świata i tylko na tym się skupiam.

Patryk Serwański: Kiedy inni się ścigali, pan prowadził wywiady z zawodnikami i patrzył na rajd niejako od kuchni. To chyba trudna i niewdzięczna rola dla kogoś kto chciał wygrać?

Rafał Sonik: Pewnie, nie ma co ukrywać, było bardzo ciężko. Po raz pierwszy zobaczyłem Dakar z innej perspektywy. Doszedłem do wniosku, że jeśli od razu wrócę do Polski będę cierpiał. Z drugiej strony obserwowanie tego jak inni rywalizują było trudne. Na szczęście byłem potrzebny - pomagałem kolegom z Orlen Teamu, ale nie ukrywam, że nie chcę na dłużej zostać w takiej roli. Chcę się ścigać.

Patryk Serwański: Pod pana nieobecności świetnie spisał się Łukasz Łaskawiec - był trzeci.

Rafał Sonik: Mnie zawsze cieszy, że dajemy dobry przykład. Między innymi dzięki nam, ale i wielu innym ludziom quad nie jest już postrzegany jako synonim wandalizmu, swawoli po lasach i parkach narodowych. Dlatego każdy sukces sportowy bardzo mnie cieszy, bo wszyscy jesteśmy jedną wielką grupą. To taka sportowa solidarność.

Patryk Serwański: Krzysztof Hołowczyc zawsze powtarza, że o kolejnym Dakarze trzeba myśleć dzień po zakończeniu poprzedniego rajdu. Pan będzie miał zapewne podwójną motywację, żeby osiągnąć dobry wynik?

Rafał Sonik: Tak, ale nie można się za bardzo nakręcić, bo wtedy rośnie ryzyko. Trzeba znaleźć balans. Ja startowałem w Dakarze żeby wygrać i o to mam do siebie pretensje. Międzyczasy na etapie pokazywały, że jadę szybko mogłem wygrać gdyby nie przypadek, ale właśnie w tym rajdzie czasami dzieją się rzeczy, na które nie jesteśmy przygotowani i których nie sposób przewidzieć. Moim celem na ten rok jest zdobycie jak największego doświadczenia i obrona Pucharu Świata. Muszę przygotować się jeszcze lepiej do przyszłorocznego Dakaru i muszę mniej chcieć wygrać.