Do Sandomierza wjechały samochody z ratownikami i pompami z Niemiec. Na ten specjalistyczny sprzęt bardzo czekali mieszkańcy osiedla Baczyńskiego, które sąsiaduje z hutą szkła. Tam przy umacnianiu wałów ciągle pracują ludzie.

Mieliśmy to obiecane. Ludzie walczą od czterech dni, nie śpią. Bronimy się, jak możemy. To jest syzyfowa praca. (…) Woda zalewa całe osiedle Baczyńskiego - mówili naszej reporterce Agnieszce Wyderce zmęczeni, ale zdeterminowani mieszkańcy Sandomierza.

Służby walczą obecnie o zabezpieczenie miejscowej huty szkła. Przed południem pod wodę zeszli nurkowie, by uszczelnić wały tkaniną zwaną geowłókniną. Jak dotąd udało się załatać miejsce, w którym wał przeciekał najbardziej. Nurkowie wciąż jednak pracują, pomagają im żołnierze. Oprócz geowłókniny na wały trafiają także worki wypełnione piaskiem. Dowozi je wojskowy śmigłowiec MI-8.

"Brakuje leków i środków dezynfekujących"

Nie ma osoby, która kierowałaby pomocą, sytuacja w okolicach Sandomierza jest katastrofalna - mówił wcześniej naszej dziennikarce mieszkaniec Wielowsi. Mężczyzna skarżył się na działania sztabu kryzysowego i apelował o wsparcie: Brakuje leków i środków dezynfekujących.

Sam Sandomierz przypomina wielkie rozlewisko. Na całym horyzoncie tylko woda i wystające jak kikuty pojedyncze drzewa. O tym, jak daleko woda wdarła się w głąb miasta, świadczy wystające ramię koparki, która stała na brzegu Wisły. Domy schowane są w wodzie niemal po same dachy, niektóre, te wyższe - do połowy.

Teraz mieszkańcy czekają, aż woda opadnie. Zalany teren przez całą noc patrolowali na łodziach policjanci i strażacy, bo pojawiły się pierwsze próby grabieży.