Prawdziwą mękę przeszli pasażerowie pociągu jadącego z Kołobrzegu do Lublina. Skład wyjechał znad morza w sobotę o 23:30 i miał przyjechać w niedzielę o 13:45. Jednak z powodu awarii na trasie dotarł do celu dopiero o 18:51, czyli po 19 godzinach jazdy.

W niedzielę około godziny 1:30 w nocy pociąg utknął na stacji Sławno w Zachodniopomorskiem. Wszystko z powodu drzew, które uszkodziły trakcję elektryczną między miejscowościami Sycewice i Reblino. Usuwanie awarii zajęło blisko 5 godzin. Pociąg dojechał do Warszawy Wschodniej z 314-minutowym opóźnieniem.

Gdy pociąg w końcu dojechał do celu, pasażerowie nie kryli radości. Podróż była nie tylko długa i męcząca, ale także warunki, w których się odbywała, pozostawiały wiele do życzenia. Warunki jak to w PKP bywają - każdy wie. Ciasno, śmierdząco, nie za wesoło - mówił jeden z podróżnych.

Pasażerowie żalili się także, że w składzie nie było wagonu WARS-u. Podczas kilkugodzinnego postoju nie dało się zatem kupić czegoś do picia czy jedzenia.