Jestem bardzo szczęśliwa. To trzecia wielka impreza z rzędu, na której zdobyłam medal. W dodatku odczarowałam Oslo, bo nigdy, nawet w zawodach Pucharu Świata, nie udało mi się tu stanąć na podium - mówiła Justyna Kowalczyk po zdobyciu w Oslo srebrnego medalu narciarskich MŚ. W biegu łączonym na 15 km triumfowała Norweżka Marit Bjoergen, a trzecia była jej rodaczka Therese Johaug.

Zobacz również:

To był bardzo trudny bieg. Wiedziałam, że od początku biegnąc klasykiem muszę zaatakować, by zmęczyć rywalki, które specjalizują się w technice dowolnej. Niestety, kompletnie nie miałam wsparcia. Marit Bjoergen i Therese Johaug nie dawały mi zmian, tylko się za mną wiozły. Być może troszkę przeszarżowałam, ale zwyczajnie nie miałam wyjścia. Dzięki temu, co zrobiłam, już po pięciu kilometrach bardzo zbliżyłam się do medalu. Zgubiłam Charlottę Kallę, która dziś była bardzo mocna. Właśnie o to mi chodziło. Jakby mi się to nie udało, Szwedka mogłaby sporo namieszać - relacjonowała walkę w sobotnim biegu Kowalczyk.

Ostateczne rozstrzygnięcia zapadły na mniej więcej kilometr przed metą. Na ostatnim długim zjeździe Johaug puściła Marit, a mnie już nie chciała. Przytrzymała mnie na tyle skutecznie, że straciłam do Bjoergen kilka sekund, a przy takim zmęczeniu bardzo trudno to odrobić. Nie mam jednak do Johaug żalu. Takie są właśnie biegi narciarskie. Gdybym ja miała koleżankę do współpracy, pewnie rozegrałybyśmy to podobnie - przyznała Polka. Ja zamierzałam zaatakować dopiero w samej końcówce. Wiem, że Bjoergen jest mocna i wcześniejsza próba pewnie nic by nie dała. Chciałam jak najdłużej utrzymać jej tempo i w decydującym momencie spróbować szczęścia. Niestety nie udało się - dodała.

Zawody toczyły się w trudnych warunkach atmosferycznych, ale - jak się okazało - gęsta mgła przeszkadzała tylko kibicom, zawodniczkom na szczęście nie. Mgła nie przeszkadzała. Zwykle i tak widzę tylko śnieg tuż przed moimi nartami. Serwismeni spisali się doskonale. Szczególnie w pierwszej części biegu nie miałam żadnych problemów z nartami. Później zaczął padać śnieg, który lekko utrudniał bieganie - podkreślała Kowalczyk.

Polska zawodniczka zapowiedziała, że to nie było jej ostatnie słowo na tegorocznych MŚ, a wychodząc z konferencji prasowej, pożegnała się z dziennikarzami niczym Arnold Schwarzenegger w "Terminatorze": I'll be back - rzuciła z uśmiechem.

Kolejny start Kowalczyk już w poniedziałek. O godzinie 13 rozpocznie się bieg na 10 km techniką klasyczną.