Justyna Kowalczyk zdobyła swój trzeci medal na mistrzostwach świata w Oslo. Polka w biegu na 30 km techniką dowolną zajęła trzecie miejsce. Niespodziewaną zwyciężczynią została młodziutka Therese Johaug, która wyprzedziła swoją utytułowaną rodaczkę Marit Bjoergen. Trzykrotna triumfatorka Pucharu Świata broniła "złota" wywalczonego w Libercu w 2009 roku.

To był bardzo ciężki bieg. Strasznie się cieszę, że w ogóle udało mi się zdobyć medal. Therese Johaug była po prostu była niesamowita. Po raz trzeci z rzędu jestem multimedalistką na wielkiej imprezie. Wiem, że oczekiwano ode mnie złota, ale gdyby ktoś dał mi w ciemno takie miejsca przed mistrzostwami świata, przyjęłabym je bez wahania. Byłam przygotowana na dobre bieganie - powiedziała zaraz po biegu Justyna Kowalczyk na antenie TVP.

Jeszcze przed starem z zawodów wycofała się Arianna Follis. Zawodniczki rozpoczęły bardzo spokojnie, biegnąc w zwartej grupie. Na pierwszym (1,8 km) i drugim (2,7 km) zawodniczka z Kasiny Wielkiej trzymała się blisko Norweżek - Johaug i Bjoergen. Po pierwszych dziesięciu minutach biegu przyspieszyła Johaug, odrywając czołówkę od reszty biegaczek. Do bardzo groźnej sytuacji doszło na jednym z zakrętów. Justyna Kowalczyk upadła, ale na szczęście nie uszkodziła sprzętu i bardzo szybko nadrobiła niewielką stratę.

Po ośmiu kilometrach w czołówce pozostało już tylko pięć zawodniczek (Bjoergen, Johaug, Steira, Kalla i Kowalczyk), które nad resztą stawki miały już 20 sekund przewagi. Johaug i Bjoergen próbowały zaatakować na zjeździe i odjechać Polce, ale Kowalczyk spokojnie kontrolowała sytuację na trasie.

Podczas wizyty na stadionie (13,3 km) zawodniczki zdecydowały się na zmianę nart. Przed biegiem nasza rodaczka zapowiadała, że ma przygotowane dwa komplety. Po wymianie sprzętu wyraźnie z sił odpadła Charlotte Kalla, a za plecami Norweżek spokojnie "wiozła" się Justyna Kowalczyk.

W połowie dystansu (15 km) na prowadzeniu znalazła się młodziutka Johaug, która zostawiła za swoimi plecami faworytki do złotego medalu. 23-letnia Norweżka już podczas Tour de Ski pokazała, że jest w stanie walczyć z najlepszymi. Wszyscy pamiętają jej wspaniałą wspinaczkę pod Alpe Cermis.

Po osiemnastu kilometrach zawodniczki ponownie zjawiły się na stadionie. Johaug miała blisko 20 sekund przewagi nad Bjoergen i Kowalczyk, które bardzo czujnie pilnowały siebie nawzajem, zapominając o utalentowanej Norweżce. Osiem kilometrów przed metą Norweżki po raz drugi zdecydowały się zmienić narty. Kowalczyk postawiła wszystko na jedną kartę i nie zjechała do boksów. Ten manewr sprawił, że Polka zniwelowała stratę do 14 sekund. To jednak nie wystarczyło.

Na kolejnym pomiarze czasu (23,8 km) filigranowa Johaug miała blisko 50 sekund przewagi. Norweżka, która narzuciła sobie zabójcze tempo, nie zamierzała odpuszczać. Wówczas stało się jasne, że to nie Kowalczyk i Bjoergen będą walczyć o złoty medal, a wyraźnie zmęczona Polka zaczęła tracić dystans do Bjoergen.

Szalejący z radości tłum, owacją na stojąco powitał nową mistrzynię świata na 30 km - Therese Johaug, która po minięciu mety nie mogła powstrzymać łez. Ponad 40 sekund straciła do niej Marit Bjoergen. Jako trzecia finiszowała Justyna Kowalczyk.

Pozostałe dwie polskie biagaczki - Paulina Maciuszek i Agnieszka Szymańczak - zajęły odpowiednio 43. (+12:24,7) i 47. miejsce (+13:43,5).

To trzeci medal na mistrzostwach świata dla 28-letniej Polki. W biegu na łączonym na 15 km wywalczyła srebrny medal. Podobnie było na dystansie 10 kilometrów techniką klasyczną, gdzie nasza mistrzyni musiała uznać jedynie wyższość Marit Bjoergen, przegrywając o 4,1 sekundy.

Wyniki biegu na 30 km techniką dowolną:

1. Therese Johaug (Norwegia) 1.23.45,3

2. Marit Bjoergen (Norwegia) + 44 sekundy

3. Justyna Kowalczyk (Polska) +1.34