Bywały lata, kiedy jeden film dawał kilka nominowanych do Oscara piosenek. Tak było na przykład w przypadku "Flashdance", "Pięknej i Bestii", "Bodyguarda". W tym roku mamy ogółem dwie nominacje. "Rio" i "Muppety". Kompozytorski honor ratują nominacje do nagrody za muzykę.

Dwie nominacje przypadły Johnowi Williamsowi ("Przygody Tintina" i "Czas wojny"). Piękną ścieżkę dźwiękową skomponował Howard Shore do filmu "Hugo i jego wynalazek". Niepokoi Alberto Iglesias i jego dźwięki w "Szpiegu". Ludovic Bource w "Artyście" fenomenalnie odtworzył klimat sal kinowych z czasów filmu niemego, kiedy to projekcjom towarzyszyli taperzy, a nawet orkiestry grające na żywo.

Moim typem jest jednak praca, która nie znalazła uznania Akademii Filmowej. Muzyka do "Dziewczyny z tatuażem". Autorzy, którzy pracowali przy "The Social Network" napisali utwory, które doskonale sprawdzają się i w filmie, i słuchane bez tego kontekstu. Nie dają spokoju, drażnią, przywołują dramatyczne obrazy.

Trent Reznor i Atticus Ross fantastycznie zinterpretowali też "Immigrant Song" z repertuaru Led Zeppelin. Nie wyobrażam sobie czołówki "Dziewczyny..." bez tej, zaśpiewanej przez Karen O, piosenki.

Swoją drogą: gdyby w oscarowej rywalizacji była kategoria czołówek - to byłoby murowane zwycięstwo.