Rafał Dobrowolski - pierwszy polski sportowiec, który wystąpił w igrzyskach olimpijskich w Londynie - zajął czternaste miejsce w eliminacjach olimpijskiego turnieju łuczników. Najlepszy z rekordem świata - 699 pkt - był Dong Hyun Im z Korei Południowej. Reprezentanci tego kraju zajęli trzy czołowe pozycje. Wynik Dobrowolskiego z kwalifikacji jest rekordem kraju.

W kwalifikacjach każdy z 64 zawodników oddał 72 strzały, w 12 seriach po sześć, na dystansie 70 metrów. Ich wyniki decydują o rozstawieniu w drabince turnieju głównego. W 1/32 finału, w poniedziałek, rywalem Polaka będzie 51. w rundzie rankingowej Brazylijczyk Xavier Daniel Rezende. Finał zmagań indywidualnych łuczników zaplanowano na 3 sierpnia.

Treningi w... garażu

Mam nadzieję, że moje dobre otwarcie pomoże innym rodakom w olimpijskich zmaganiach. Ja czuję się znakomicie, choć żadnego celu wynikowego sobie nie stawiam. Po prostu chcę dobrze strzelać. Wiem, że jestem dobrze przygotowany i strzała wpada tam, gdzie chcę. A same kwalifikacje to tylko rozstawienie; z każdej pozycji da się wygrać z rywalami, z każdej też można przegrać. Oczywiście, lepiej zaczynać z górnej części, jak ja, niż z 64. pozycji i walczyć z rekordzistą świata - przyznał.

Przygotowania do igrzysk Dobrowolski miał specyficzne. Na co dzień pracuje w fabryce kotłów w Sędziszowie (świętokrzyskie), więc trenuje wcześnie rano. Wstaję ok. 4.00, a pół godziny później schodzę do... garażu, gdzie mam ustawioną specjalną matę. My, łucznicy, wcale nie potrzebujemy 70-metrowych torów do zajęć szkoleniowych, wystarczy 5 metrów. A mój garaż jest standardowy, ośmiometrowy. Postrzelam godzinkę, czasem dłużej, szybka toaleta i w pociąg do pracy - opowiadał zawodnik, który jest specjalistą ds. handlowych w dziale rynku krajowego.

W piątek, aby zdążyć na olimpijskie zawody, Dobrowolski musiał wstać o 5.00 rano, więc był... bardzo zadowolony. To dla mnie komfortowa sytuacja. Z wioski wyjechaliśmy o 6.00, a na miejscu byliśmy 7.10. Miałem sporo czasu na przygotowanie do strzałów. Zacząłem rywalizację w okularach, bo mam bardzo czułe oczy, chciałem je chronić przed światłem. Ale kiedy w drugiej części zaczął padać deszcz, zdjąłem szkła. Pojawiała się woda i tylko by mnie rozpraszały - zaznaczył Dobrowolski, który przed czterema laty dotarł do 1/8 finału igrzysk Pekinie.

Reprezentant Polski twierdzi, że pod względem sprzętowym łucznictwo jest dość wyrównanym sportem. Mój łuk z osprzętem produkcji amerykańskiej kosztuje 12-13 tysięcy złotych. Są jeszcze podobne koreańskie. Różnice polegają tylko na ustawieniu, jeśli ktoś lepiej się zna, potrafi więcej z niego wycisnąć. Strzały też nie są tanie, po 200 złotych za sztukę. Maksymalnie wytrzymują sezon. Lecz gdy strzała trafi w strzałę, albo w ścianę, to już po niej - mówił o niuansach technicznych.

Zawody łucznicze, podobnie jak turnieje piłkarskie kobiet i mężczyzn, rozpoczęły się jeszcze przed oficjalną inauguracją igrzysk. Odbywają się na obiekcie Lord's Cricket Ground, słynnym zabytkowym boisku do krykieta. Może je obserwować 6500 widzów.