"Czas odpocząć od tych wielkich imprez. Żeby cokolwiek osiągnąć w mistrzostwach świata czy igrzyskach olimpijskich, trzeba poświęcić rodzinę, pracę zawodową. Myślę, że mnie już na to nie stać" - powiedział 38-letni Adam Korol, szlakowy polskiej czwórki podwójnej. "Oddaję pole młodym zawodnikom, którzy godnie zajmą moje miejsce. Dla mnie był to ostatni wyścig, przynajmniej w tak dużej imprezie" - poinformował. W finałowym wyścigu na torze regatowym w podlondyńskim Eton biało-czerwoni zajęli odległe, szóste miejsce.

Nie udało nam się do końca zniwelować błędów, które popełnialiśmy przez cały sezon. Myślę, że ten finał był naszym maksimum. Do połowy dystansu było jeszcze nieźle, potem cała czołówka nam "odjechała", straciliśmy kontakt, ciężko było walczyć - mówił po wyścigu Korol. Złoty czy srebrny medal był poza naszym zasięgiem, ale brązowy - jak najbardziej - przyznał.

Jeszcze przed rokiem Korol nie był pewny występu na igrzyskach w Londynie. Sportowiec leczył poważną kontuzję kręgosłupa. W mistrzostwach świata, które były jednocześnie kwalifikacją olimpijską, zastąpił go Piotr Licznerski. Oczywiści, że nie żałuję powrotu do wioślarstwa - stwierdził Korol. Zakończyć tak długą karierę, czy przygodę ze sportem kontuzją, to nie w moim stylu. Wyleczyłem się, podjąłem rękawicę i zakończyłem to finałem olimpijskim. To nie jest zły wynik, choć wiem, że oczekiwania były większe - podkreślił.