"Igrzysk olimpijskich z żadnymi zawodami nie można porównywać. Na podium trzęsły mi się nogi" - przyznała Anita Włodarczyk po odebraniu srebrnego medalu za wywalczenie drugiego miejsca w olimpijskim konkursie rzutu młotem w Londynie. "To było moje marzenie. Brakowało mi olimpijskiego medalu do kolekcji. Jestem zadowolona, choć to srebrny krążek" - powiedziała nasz zawodniczka.

Przede mną jeszcze start w Rio de Janeiro, więc może tam się uda sięgnąć po złoty medal. Igrzysk z żadnymi zawodami nie można porównywać. Na podium trzęsły mi się nogi. Nie czułam się tak nawet w Berlinie, gdy w 2009 roku słuchałam Mazurka Dąbrowskiego za zwycięstwo w mistrzostwach świata - przyznała Włodarczyk.

Piątkowe zmagania miały niezwykłą dramaturgię. Po trzech seriach urodzona w Rawiczu zawodniczka zajmowała czwarte miejsce. W następnej kolejce oddała bardzo daleki rzut, w okolicach 79 m. Młot nie zmieścił się jednak w wyznaczonym liniami polu i sędziowie musieli uznać próbę za spaloną. Polka jednak się nie załamała. W piątym podejściu osiągnęła odległość 77,10 m, a w ostatnim 77,60, co ostatecznie zapewniło jej srebrny medal.

Byłam w formie na zwycięstwo. Przed dekoracją rozmawiałam z trenerem Tatiany Łysenko i on przyznał, że ten spalony rzut był dalszy niż 78,18 m, który to wynik dał Rosjance złoto. Zaowocowała współpraca z psychologiem, głowa wytrzymała, stres mnie nie zżerał - podkreśliła Włodarczyk.

Emocje do samego końca

Emocje na stadionie nie skończyły się z ostatnim rzutem. Początkowo brązowy medal przypadł Chince Wenxiu Zhang. Jednak rekordzistka świata Betty Heidler złożyła protest, który został uznany. W piątej próbie rzuciła bowiem znacznie powyżej 76 metrów, ale na tablicy wyników pojawił się rezultat 72 i paru centymetrów. Niemka od razu podbiegła do stolika sędziów. Po jej interwencji uznano podejście za spalone. Zawodniczka jednak nie rezygnowała. Już po zakończeniu konkursu, gdy Chinka robiła rundę honorową, ogłoszono, że brąz zostaje przyznany Niemce. Nagle jej wynik z piątej próby zmienił się na 77,13.

Dowiedziałam się, że wynik z tej piątej próby jest w komputerze, tylko nie wyświetlił się prawidłowo na tablicy, stąd mój protest. Musiałam czekać, smutno mi, że nie mogłam dzielić radości z publicznością tuż po konkursie. Taka okazja może mi się więcej nie powtórzyć - powiedziała Heidler na konferencji prasowej.