Załoga Jaka-40 nie wiedziała że na smoleńskim lotnisku panują warunki, w których nie powinna lądować - tak wynika z analizy stenogramów rozmów, które piloci samolotu prowadzili 10 kwietnia z wieżą na lotnisku Siewiernyj. Dowództwo Sił Powietrznych kilka dni temu złożyło w prokuraturze doniesienie na załogę jaka, twierdząc, że mogła ona popełnić przestępstwo przy lądowaniu w Smoleńsku.

Stenogram rozmów na linii wieża-piloci maluje - w dużej części - korzystny dla załogi obraz. Informacje, które dostaje ona na temat warunków panujących na lotnisku nie brzmią najlepiej, ale nie są alarmistyczne. Kontrolerzy najpierw mówią, że widzialność na Siewiernym wynosi cztery kilometry, potem, że półtora i że jest mgła - ale cały czas są to warunki nie gorsze od minimów, przy których można lądować.

Informacja o tym, że warunki są jeszcze gorsze pada, ale wieża przekazuje ją przygotowującemu się do lądowania rosyjskiemu iłowi. Załoga jaka najpewniej tego nie słyszała.

Ten usprawiedliwiający ją obraz zakłócony zostaje tylko raz, gdy kontrolerzy dają jakowi polecenie odejścia na drugi krąg. Pada ono, gdy samolot jest tuż nad pasem. Załoga je ignoruje, choć absolutnie nie powinna tego robić. Nieoficjalnie wiadomo, że piloci tłumaczą, iż z powodu zakłóceń radiowych nie usłyszeli tego nakazu.