Bezprecedensową otwartość Rosji w badaniu katastrofy Tu-154M pod Smoleńskiem Jarosław Kaczyński i jego stronnicy uważają nie tylko za dowód słabości. Chodzi również o uznanie swojej winy przez stronę rosyjską - podkreśla "Komsomolskaja Prawda".

Ta wielkonakładowa gazeta sympatyzująca z premierem Rosji Władimirem Putinem pisze o tym, informując o środowym wystąpieniu premiera Donalda Tuska w Sejmie, poświęconym badaniu katastrofy smoleńskiej. Przemówienie Tuska odnotowuje także rządowa "Rossijskaja Gazieta".

"Komsomolskaja Prawda" zauważa, że wystąpienie szefa rządu Polski zakończyło się skandalem. Dziennik wyjaśnia, że Tusk próbował ostrzec posłów, iż wyjaśnianie prawdy o katastrofie nie może stać się powodem dla politycznej awantury. Jednak ci jakby właśnie na to czekali. Zaczęli skandować "Hańba!", nie dając premierowi wypowiedzieć się na temat istoty sprawy - pisze.

W ocenie "Komsomolskiej Prawdy", Tusk nie wytrzymał. Ci, którzy teraz krzyczą, potem będą słuchać prawdy w milczeniu i smutku - odpowiedział krzykaczom i oświadczył, że Polska dysponuje pełniejszymi dokumentami na temat katastrofy - relacjonuje gazeta.

Według "Komsomolskiej Prawdy", uwzględniając żar emocji, demonstrowany w ostatnich dniach przez Jarosława Kaczyńskiego, brata-bliźniaka zmarłego prezydenta, nikt nie wątpił w nieuchronność skandalu. Jego i jego zwolenników absolutnie nie obchodzi, że opętańcze twierdzenia, iż prezydent Lech Kaczyński zginął w rezultacie "spisku przebiegłych Rosjan" nie odpowiadają ani zdrowemu rozsądkowi, ani realnym dowodom - stwierdza.

Zdaniem dziennika, oni w ogóle nie chcą niczego słyszeć, wiedzieć i rozumieć. Jarosław Kaczyński nawet opuścił salę posiedzeń po wystąpieniu Tuska. Najwyraźniej na znak protestu. Wprawdzie potem wrócił, by znów oskarżyć Rosję - wskazuje i dodaje: Jest to już dla niego normalne. Do tego zdrowego rozsądku nie trzeba.