Ustalić autora nagrania i dojść, w jaki sposób znalazło się w internecie. Takie plany ma wojskowa prokuratura, badająca słynny amatorski film z miejsca katastrofy 10 kwietnia. Zarejestrowano na nim obraz i dźwięk. Słychać głosy po polsku i po rosyjsku oraz odgłosy przypominające wystrzały z broni palnej. Tego, czy ktoś faktycznie strzelał, jak dotąd nie potwierdzono.

Śledczy na razie zastanawiają się, czy odnalezienie autora filmu jest w ogóle możliwe. Jakość filmu zamieszczonego w internecie - przede wszystkim ogromne zaszumienie - na razie nie pozwoliła stwierdzić, czy to odgłosy broni palnej. Prokuratura wyszła z założenia, że znalezienie autora pozwoli na dotarcie do oryginału nagrania. Znalezienie tego mężczyzny dałoby też możliwość przesłuchania go, a widać, że był jednym z pierwszych świadków na miejscu katastrofy tupolewa.

W internecie pojawia się wiele sensacji na temat autora filmu. Z wpisu na forum Smoleńska wynika, że to jeden z pracowników autosalonu, znajdującego się w pobliżu miejsca, gdzie maszyna runęła na ziemię. Prawdopodobnie i ten wątek może być sprawdzany przez prokuraturę. Trzeba jednak pamiętać, że to polskie śledztwo. Nasi prokuratorzy nie mają jednak możliwości wyjazdu do Smoleńska i poszukiwania mężczyzny. Wszystko musieliby zlecić Rosjanom wysyłając kolejny wniosek o pomoc prawną.