Premier Tusk zapowiedział walkę o udowodnienie współwiny Rosjan przy katastrofie smoleńskiej. Drogą dyplomatyczną będziemy ustalali, czy tego typu rozmowy się odbędą, czy nie - mówi premier. Polska powołuje się na narzucone nam prawo - konwencję z Chicago, a Rosja dodatkowo na "zbójeckie prawo silniejszego".

Biorąc pod uwagę dotychczasowe dokonania polskich władz szanse na wygraną są niewielkie. Po pierwsze: Premier informował od początku, że świadomie wybraliśmy podstawę prawną. Wczoraj okazało się jednak - i to po słowach samego Donalda Tuska - że nie ma na to żadnego dokumentu, a konwencja chicagowska właściwie została nam narzucona przez Rosjan.

Po drugie: doskonale wiedzieliśmy, co znajduje się w raporcie MAK.

Po trzecie: szybkie tempo opublikowania owego raportu świadczyło o tym, że polskie zdanie nie zostało uwzględnione. Musieliśmy to wiedzieć, ale się nie przygotowaliśmy. Potem obejrzeliśmy upokarzającą prezentację. Świat odczytał jedyne słuszne przesłanie, czyli pijany dowódca sił powietrznych zmuszał niedoświadczonych pilotów do lądowania. I znów zabrakło reakcji.

Premier wracał z nart, prezydent był chory, szef dyplomacji milczał, szef MSWIA informował, że nasza wersja będzie jeszcze ostrzejsza, a zdezorientowani politycy PO powtarzali, że raport jest raczej rzetelny.